Podniósł się z dna, by zdominować wagę ciężką na lata. Tak budowała się legenda Władimira Kliczki
Data: 10.04.2004
Rywal: Lamon Brewster (ówczesny bilans: 29 zwycięstw - 2 porażki)
Wynik: Porażka przez techniczny nokaut w 5. rundzie
Stawka: Wakujący tytuł mistrza świata WBO
To była sądna chwila dla Kliczki, który bezskutecznie próbował odzyskać tytuł mistrzowski w wersji WBO. Od tego momentu minęło ponad 4000 dni i śmiało można stwierdzić, że są to dni chwały panującego króla wszechwag. Zupełnie inny nastrój panował wtedy w Las Vegas, w Mandalay Bay dwumetrowiec był jak Titanic - tylko z pozoru niezatapialny, ale w konfrontacji ze skałą padał, osiągając dno.
Marzenia Kliczki zostały zastopowane w piątej rundzie, a trzecia porażka w ósmym roku zawodowstwa nie wróżyła wielkiej przyszłości. Przegrany myślał nawet o zawieszeniu rękawic na kołku, na szczęście zamiast tak radykalnej decyzji, zmienił otoczenie. Zdecydował całkowicie podporządkować się zaleceniom cieszącego się wielką estymą Emanuela Stewarda. Amerykanin miał decydować o wszystkim, dialog był dopuszczalny, ale tylko do pewnego momentu. Zadanie było jasne - poprawa defensywy i wykorzystanie do maksimum znakomitych warunków fizycznych. Kolejna bolesna wpadka po prostu nie mogła się przydarzyć.