"On nie ma serca do walki". Szokujące porażki Władimira Kliczki
Najpierw Kliczko, potem Gołota (10 kwietnia 2004)
Druga zawodowa porażka nie zniechęciła Władimira Kliczkę. Zaledwie rok po lekcji od "Snajpera" Sandersa zdecydował się na kolejny niebezpieczny krok. Chciał odzyskać pas mistrza świata WBO i wyleciał do Stanów Zjednoczonych na spotkanie z Lamonem Brewsterem.
Brewster miał wtedy opinię niebezpiecznego osiłka, który jest w stanie znokautować rywala w każdym momencie pojedynku. W pierwszym starciu to "Bezlitosny" przeżywał kłopoty. W czwartej rundzie Brewster był liczony i wydawało się, że za moment zostanie zniszczony.
Na 45 sekund przed końcem szóstej odsłony Kliczko nadział się na lewy sierpowy i zaczęła się jego gehenna. Równo z gongiem Ukrainiec padł na deski ringu w Mandalay Bay w Las Vegas i nie nadawał się do kontynuowania pojedynku. Sędzia Robert Byrd przerwał dramatyczną batalię.
Trener Kliczki, Fritz Sdunek, mówił wcześniej, że jeśli jego podopieczny zostanie znokautowany, to zakończy karierę. Komentatorzy amerykańskiej stacji HBO zarzucali gigantowi z Kijowa brak charakteru.
- Jeśli chcesz rywalizować na tym szczeblu, musisz umieć przyjąć cios. Kliczko nie potrafi, a potrzebowałby takiego granitu w szczęce, jak u Lennoxa Lewisa. To także kwestia serca do walki - mówili.
O sile Brewstera boleśnie przekonał się także Andrzej Gołota, który w 2005 roku został rozbity w zaledwie 52 sekundy.
Po tej porażce nastąpił długi czas sukcesów Kliczki. W 2015 roku został jednak ośmieszony w ringu przez "Króla Cyganów".
-
Sokkar Zgłoś komentarzCorrie Sanders, kurcze niezły to był bokser. Szkoda, że wybór nieodpowiedniej knajpy na obiad kosztował go życie :-(
-
Zainfekowany_ED Zgłoś komentarzepodskoczyl....
-
DAMM Zgłoś komentarzŻyczę każdemu bokserowi takiej kariery...
-
Edward Kłos Zgłoś komentarzprecz z szoszokiem
-
Githe Manitou Zgłoś komentarztakim portalu wupe spodziewać... dzieciuchy