Małe NBA w polskiej lidze. "Samolot" Chanasa, "łuk" Wyki, czyli cieszynki koszykarzy
Marcin Sroka
Marcin Sroka, który sam mówi, że wiele razy stosował tak zwany "trash-talking" i jest bardzo ekspresywnym graczem, również ma swoją cieszynkę.
- W 1999 roku podpatrzyłem to u jednego koszykarza z NBA, ale nie pamiętam jego nazwiska. Bardzo mi się to spodobało, jednak długo jej nie robiłem, bo uważałem, że jestem na to za młody. Z biegiem czasu, zmieniającej się pozycji w lidze, z coraz większym doświadczeniem i śmiałością, po każdej trafionej trójce zacząłem pokazywać swoją cieszynkę. Przekaz jest taki, aby "wyczyścić mordę" (śmiech). Składam całą dłoń, łącznie z kciukiem i "czyszczę" twarz. Bierze się to z tego, że ktoś mnie często lekceważy przy rzucie z dystansu, daje mi rzucać, mówiąc: "rzucaj, rzucaj". To rzucam i uciszam.
- Nie chcę nikogo tym urazić czy upokorzyć. Chociaż niejednokrotnie dostałem za to technicznego, ja się i tak dobrze bawię. Niektórzy sędziowie, zwłaszcza ci młodsi, nie mają pojęcia o tym, co działo się w tamtych latach albo o co w tym wszystkim chodzi. Dla mnie to jest tylko zabawa na boisku - podkreśla Sroka.
-
Zielona Górą Zgłoś komentarzPani Pamelo. Gesty itp to jest mowa niewerbalna.