Medale, rekordy i afera hotelowa. Zwariowany rok w polskiej lekkoatletyce
Aniołki Matusińskiego
Wielkimi gwiazdami ostatnich dwunastu miesięcy w polskiej lekkoatletyce były polskie sprinterki biegające na dystansie 400 metrów. W Belgradzie zdobyły złoto, a w Londynie sprawiły wszystkim ogromną niespodziankę i stanęły na trzecim miejscu na podium.
Ich droga do sukcesu była niczym scenariusz filmu z Hollywood, a zwłaszcza historia Justyna Święty-Ersetic. Raciborzanka była wiosną w życiowej formie, a na mityngu w Hengelo pobiła rekord życiowy świetnym wynikiem 51,16, który plasował ją wśród najlepszych na europejskich tabelach.
Kilka tygodni później sprinterka doznała jednak pechowej kontuzji stawu skokowego i jej występ na MŚ w Londynie stanął pod znakiem zapytania. Podobnie jak szanse sztafety, pozbawionej swojej liderki. Do Londynu Święty pojechała, jednak w eliminacjach biegu indywidualnego zaprezentowała się bardzo słabo i ze łzami w oczach wyznała dziennikarzom, że dla niej impreza już się skończyła.
Trener Aleksander Matusiński miał jednak inny plan - wstawił ją do finału sztafety, oczywiście na ostatnią zmianę. Tam Święty popisała się rewelacyjnym finiszem i utrzymała trzecie miejsce naszej drużynie. Historia roku polskiej lekkoatletyki.
ZOBACZ WIDEO: W tym sporcie jesteśmy potęgą. "Udowodniliśmy to w 2017 roku"-
Czemi Zgłoś komentarzTa gruba powina rzucać dwa razy tyle co normalne kobiety to opas, babo chłop
-
yes Zgłoś komentarzstrona 7.: "otwarte mistrzostwa świata w Londynie" - czy ootwarte?