Od outsidera do bohatera. Kim Rasmussen żegna się z reprezentacją Polski piłkarek ręcznych
Rumuńska bajka
Piękny sen Rasmussena nie skończył się na mistrzostwach w Danii. Choć w marcu 2016 roku Duńczyk nie zdołał wprowadzić kadry na igrzyska w Rio (Polki przegrały rywalizację z Rosjankami i Szwedkami), to dwa miesiące później odniósł pierwszy wielki sukces w rozrywkach klubowych.
We wrześniu 2015 roku objął wicemistrza Rumunii, CSM Bukareszt. W klubie radził sobie przyzwoicie i w rozgrywkach Ligi Mistrzyń awansował nawet do drugiej rundy, ale mimo tego w lutym w rumuńskich mediach pojawiły się informacje, że wkrótce może zostać zwolniony.
Duńczyk nic nie robił sobie z tych doniesień i tak jak w przypadku reprezentacji, nadal trzymał się swoich zasad. To ponownie się opłaciło. Wkrótce Rasmussen świętował awans do turnieju Final4, po drodze eliminując niepokonany do tego momentu Rostów-Don.
Na turniej finałowy do Budapesztu CSM pojechał jako kopciuszek. Przed zespołem nie stawiono wielkich oczekiwań, a to dla Rasmussena było najlepsze. I ponownie Duńczyk przekuł to w silną stronę zespołu. Najpierw w półfinale jego drużyna ograła Vardar, a następnie w finale pokonała po serii rzutów karnych wielkiego faworyta, Györi Audi ETO KC. Duńczyk znów mógł świętować i znów był wielki.
Sezon 2015/16 jego drużyna zakończyła wygrywając jeszcze mistrzostwo i puchar Rumunii. Rasmussen tuż przed finiszem rozgrywek zapowiedział, że niezależnie od wyników opuści zespół z Bukaresztu. Veni, vidi, vici.
-
Bogdan Nieploszczuk Zgłoś komentarzpatałachy zatrudnili za to Hofmana eks posła co samochodem w 6 osób do Matrytu jeżdził , bidulek , znalazł prace w zwązku piłki ręcznej . Panowie olewam was moczem.