Podrażnione Lwy, głodne Zebry i polska kolonia. Rusza Bundesliga
Trzej królowie
Faworyci? Kopiuj-wklej z poprzednich lat. Podrażnione Rhein-Neckar Loewen, głodne THW Kiel i mistrz, SG Flensburg-Handewitt, akurat chyba najsłabszy od lat.
Lwy nie mogą sobie darować, że na własne życzenie przegrały właściwie wszystko, co się dało. Odstawili cyrk w Lidze Mistrzów, wysłali do Kielc rezerwy, bo ważniejsza była Bundesliga. Chytry dwa razy traci. Po kilku miesiącach Andy Schmid złościł się na cały świat i mówił: - Po prostu jesteśmy frajerami. Mając kilka punktów przewagi, RNL dopadła niewyjaśniona niemoc i Wikingowie niespodziewanie (pewnie dla samych siebie) zgarnęli tytuł na finiszu.
Teraz Lwy zrobiły naprawdę dużo, by odzyskać koronę. Obrona w składzie Gedeon Guardiola, Ilija Abutović i Jesper Nielsen ... Fiu, fiu, rywalom na sam widok zrobi się ciepło. Do tego więcej jakości na kole, gdzie niemrawego Rafaela Baenę zastąpił Jannik Kohlbacher. Schmida i Mensaha Larsena może trochę zluzować chimeryczny reprezentant Niemiec, Steffen Faeth. Na minus strata Pekelera i Haralda Reinkinda (obaj THW Kiel). Nikolaj Jacobsen chce przypieczętować swój ostatni sezon trzecim tytułem i dysponuje bodaj najmocniejszą kadrą w swojej przygodzie z Lwami.
Tak efektownie nie wygląda Flensburg. Drużyna przechodzi akurat transfuzję świeżej krwi, odeszli weterani (Mattias Andersson, Thomas Mogensen), Kentina Mahe skusił Veszprem, René Toft Hansena PSG, a Barcelona Kevina Moellera. Przyszli zawodnicy na dorobku. Zupełnie nowi bramkarze (Torbjorn Bergerud, Benjamin Burić), kolejni Norwedzy, Magnus Jondal i Goran Johannessen, utalentowani Simon Hald i Johannes Golla. Pierwsze skrzypce będą jednak grali głównie ci doświadczeni, Rasmus Lauge Schmidt czy niezniszczalny Holger Glandorf.
W Kilonii cierpliwość jest na wyczerpaniu, bo THW nie zdobyło tytułu od trzech lat. Dla Zebr to wieczność. Poza tym, poprzedni sezon był katastrofalny. Fatalna jesień pogrzebała szansę na ligową czołówkę i po raz pierwszy od 2004 roku THW nie weźmie udziału w Lidze Mistrzów. Paradoksalnie może to być ich atut, odejdzie element zmęczenia. Kadrowo bez wielkich zmian. Pekeler da odetchnąć Patrickowi Wienckowi, Magnus, młodszy z braci Landinów, będzie lepszą opcją niż odesłany do Lipska Raul Santos, a Reinkind jeszcze zwiększył tłok na mocno obsadzonym prawym rozegraniu. Niemieckie media typują, że Alfred Gislason może pożegnać się z Bundesligą tytułem mistrzowskim. Jeśli zdrowy będzie Domagoj Duvnjak, to całkiem możliwe.
-
Sylwester Sikora Zgłoś komentarzPortugalii? Katastrofa do której potęgi? Przecież każde słowo coś znaczy. Katastrofa to "dno dna", to "beznadzieja", itd itp. A oni się cieszą z trzeciego "wice" w ciągu 5 lat. "Z Polakami w ważnych rolach". Mam zajady, proszę mnie nie rozśmieszać. Chyba że ważne jest noszenie piłek na trening. "szef obrony Maciej Gębala" to samo dotyczy Piotra Chrapkowskiego, od którego "trener zaczyna ustawianie obrony". Człowieku, to przecież nieudacznicy w obronie. Podobnie jak Grabarczyk-prawdziwy przecinak i tyle (w Vive i reprezentacji). Praca nóg - słabiutka, najlepsza akcja: 2 minuty kary! Zadzwoń do kogokolwiek, kto się wyznaje na ręcznej (tylko nie do Eliasza, bo to strzał ślepakiem) - rozłożą ręce i tyle. Przecież to Chrapkowski i Gębala, o ile pamiętam, dowodzili obroną reprezentacji w ostatnich, wspaniałych występach.