Mistrzostwa świata: Od zera do bohatera
Grzegorz Lemański
2. Neil Robertson
Przed rozpoczęciem turnieju Australijczyk marzył tylko o jednym - przekroczyć barierę stu stupunktowych brejków w jednym sezonie. Chociaż długo trzymał swoich fanów w niepewności, to ostatecznie dokonał tego podczas ćwierćfinałowego pojedynku z Juddem Trumpem. Do pełni szczęścia zabrakło co prawda awansu do finału, ale półfinałowa porażka z aktualnym mistrzem świata wstydu mu nie przynosi.
Polub SportoweFakty na Facebooku
inf. własna
Zgłoś błąd
Komentarze (4)
-
RedEvil Zgłoś komentarzNiespodzianki są miłym urozmaiceniem, ale nigdy w nadmiarze i niech się zdarzają w niskich rangą turniejach z cyklu PTC ;P Nieporadność Dinga z kimś, kto chwilę później nawet nie powalczył, jak dla mnie wybija się ponad wszystkie inne tegoroczne wpadki. Ale to, co zrobili Maguire, Bingham, czy właśnie Higgins, też nie było lepsze.
-
Za Ostatni Grosz Zgłoś komentarzkiepsko, a dalsze losy jego pogromcy wskazują, że przegrał w sposób kompromitujący. Ja ciągle jednak nie mogę wyjść z podziwu, jak mógł stoczyć się Higgins. Przecież to jest materiał na absolutnego dominatora, który wygrywał już wszystko, razem z czterema mistrzostwami świata. Zdaniem niejednego fachowca to zawodnik najbardziej kompletny technicznie z obecnie grających. A taki Ding na razie o mistrzostwie świata może chyba pomarzyć... Jeszcze raz dzięki za ciekawe artykuły i interakcję. Pozdrawiam!
-
Za Ostatni Grosz Zgłoś komentarzniewielkie szanse [poza Selbym może tylko Ricky Walden ze swoją nerwicą i chodzeniem przed każdym uderzeniem po kilka razy wokół stołu:)))]. Warto zauważyć, że wielu zawodników biorących udział w turnieju głównym formą nie błyszczało. Do poziomu poprzednich mistrzostw daleko, oj daleko. Aha i wreszcie gratulacje, sądzę, że nie tylko od mojej skromnej osoby, dla redakcji SF, że w miarę aktualnie pojawiają się na jej łamach informacje ze snookera.