Gdy miał 14 lat, nazywali go "nowym Maradoną". Dzisiaj jest taksówkarzem

Robert Czykiel
Robert Czykiel

- Ojciec miał parcie na szkło. Cały czas walczył o zainteresowanie publiczne i kontrakty reklamowe. Zrobił mi tym wiele krzywdy - mówi wprost piłkarz.

Mickey Pike z zawodu był budowlańcem. Na temat futbolu nie miał większego pojęcia. Mimo to wziął na siebie odpowiedzialność za przyszłość dziecka. Problem w tym, że na pierwszym miejscu stawiał pieniądze, a odległą sprawą było szczęście i prawidłowy rozwój syna.

To ojciec dbał o to, aby media cały czas miały nowe informacje o "Sonnym". Cel osiągnął, bo do nastolatka zaczęły napływać propozycje od sponsorów. Mickey przyjmował niemal wszystkie, jak leci (Luke nie mógł tego robić, bo był niepełnoletni), a zyski zgarniał dla siebie.

- Był w zmowie z dziennikarzami. Robił interesy i zarabiał pieniądze na boku, z czego nie zdawałem sobie sprawy. Owszem, w wieku 14 lat żyłem już jak profesjonalny piłkarz, miałem pieniądze od sponsorów czy darmowy sprzęt, ale jednocześnie nie miałem na nic czasu - dodaje Luke.

Piłka nożna zaczęła schodzić na dalszy plan. Głównym priorytetem stali się sponsorzy i płynące od nich pieniądze.

Polub SportowyBar na Facebooku
Inf. własna
Zgłoś błąd
Komentarze (0)