Królestwo bez władcy - zapowiedź turnieju mężczyzn Wimbledonu
"Skoro jestem w stanie po raz pierwszy ustrzelić forhendem Ivana Lendla przy siatce, to myślę, że do Wimbledonu przystępuję w dobrej formie" - oto zdanie otwierające ostatni wpis Szkota na swoim blogu, który prowadzi na stronie BBC. Już nieco poważniej, ostatnich 12 miesięcy było dla Murraya całkowitą rewolucją. Trudno wręcz uwierzyć, że tenisista od lat obecny w ścisłej czołówce może tyle przeżyć w tak krótkim okresie.
Po pierwsze, dziewiczy finał Wimbledonu. Szkocki tenisista od zawsze umiał i lubił grać na trawie. I choć jego styl gry w niczym nie przypomina sposobu, w jakim turniej wygrywali jego najwięksi mistrzowie (na dobrą sprawę, żaden liczący się tenisista nie gra w klasyczny dla tej nawierzchni sposób), to po zielonym dywanie Murray porusza się jak kot.
Finałowa porażka z Rogerem Federerem wpłynęła na Szkota tylko pozytywnie. Już miesiąc później celebrował jeden ze swoich największych triumfów w karierze - olimpijskie złoto, a w drodze po krążek z najcenniejszego kruszcu Murray pokonał zarówno Novaka Djokovicia, jak i Federera. Potem przyszło wygrane US Open i trzeci z rzędu wielkoszlemowy finał na kortach w Melbourne.
Niepokojem mogą napawać kłopoty Szkota z plecami, ale po dłuższej przerwie i rezygnacji ze startu w tegorocznym Rolandzie Garrosie, Murray sprawia wrażenie zdrowego i dobrze przygotowanego. Triumfując w minionym tygodniu na trawiastych kortach Queen's Clubu, szkocki tenisista podreperował morale i na nowo zaprzyjaźnił się z nawierzchnią.
Szkot dysponuje wszystkimi narzędziami, by w Londynie zwyciężyć - świetny return, wspaniały bekhend, którym zmienia kierunki najlepiej w Tourze, potężny serwis i znakomitą pracę nóg. W Nowym Jorku zrzucił z własnych barków gigantyczny balast oczekiwań, wie także, jak czuje się zawodnik wkraczający do świątyni tenisa w decydującym pojedynku. Wszystko będzie w jego rękach.
Finałowe występy Andy'ego Murraya na kortach trawiastych:
2009 - Queen's Club
2011 - Queen's Club
2012 - Wimbledon, Igrzyska olimpijskie
2013 - Queen's Club
Polub i komentuj profil działu tenis na Facebooku, czytaj nas także na Twitterze!
-
RvR Zgłoś komentarzWładcą królestwa będzie oczywiście Muzza! :))
-
crzyjk Zgłoś komentarzTroicki (SRB) Estrella Cabeza Candela (ESP) v Caroline Wozniacki (DEN) [9] ... [b]Court 7[/b] 11.30am Lara Arruabarrena (ESP) v Lesia Tsurenko (UKR) [b]Lukasz Kubot (POL) v Igor Andreev (RUS)[/b] Edouard Roger-Vasselin (FRA) v Ernests Gulbis (LAT) Petra Cetkovska (CZE) v Donna Vekic (CRO) ...
-
podkomorzy Zgłoś komentarzMoim zdaniem wygra Federer lub Murray. Po cichu liczę na niezły występ Janowicza i jednoręcznych bandytów.
-
Salvomaniak Zgłoś komentarzA i tak wg JJ Seniora faworytem jest JJ Juniorek ;p Czekam na jakiś ciekawy wywiad z papą JJ. xd
-
Salvomaniak Zgłoś komentarzPsychika Tsongi porównywalna do psyche Carli Suarez, więc wątpie. pewnie się podpali jak ostatnio na RG
-
Salvomaniak Zgłoś komentarzCzekałem w 7 slajdzie na nazwisko Janowicza ahahaha
-
Pottermaniack Zgłoś komentarzW artykule o turnieju kobiet tytuł będzie brzmiał "Wimbledon, królowa jest tylko jedna"? ;) Andrzej!
-
vamos Zgłoś komentarzA tak w ogóle, to podobają mi się ilustracje w tym artykule. Naprawdę fajne zdjęcia.
-
Kamileki Zgłoś komentarzPozostałe dwie imprezy to ta z roku 2009 gdzie nie występował oraz ta z przed roku i sensacyjna przegrana z Rosolem. Wychodzi mi na to, że jeśli król mączki zaprezentuje się na Wimbledonie na swoim dobrym poziomie jest głównym kandydatem do zwycięstwa. Stąd stawiam na Rafaela. Tuż za nim obstawiałbym Djokovica, który ma najprostszą drogę choć nie wolno zapominać o Berdychu.
-
FanRadwana Zgłoś komentarzNie wiem komu kibicować w drodze po końcowy tytuł, więc niech wygra lepszy ;p
-
sonszaj Zgłoś komentarzczy pierwsze mecze na danych kortach się zaczynają o 14.00?Wydaję mi się,że tak było rok temu,ale głowy nie dam
-
justyna7 Zgłoś komentarzNajwiększe szanse na zwycięstwo ma Murray, Djokovic, Dimitrov. Wolałabym, żeby to Brytyjczyk wygrał. ;)
-
Armandoł Zgłoś komentarzFerrer z gwiazdką? hahahahahahahahaha