Żużel. Zagraniczne legendy Falubazu Zielona Góra. Oni zapisali się złotymi zgłoskami w historii klubu

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Nikt nie ma wątpliwości, że Polacy są największymi legendami zielonogórskiego żużla. Obcokrajowcy jednak też potrafili zapisać się złotymi zgłoskami i w Winnym Grodzie osiągali doskonałe wyniki. O kim mowa? Sprawdźcie nasze zestawienie.

Andreas Jonsson 

Znakomity Szwed w swojej bogatej karierze reprezentował barwy kilku klubów, jednak najbardziej kojarzony jest z Polonią Bydgoszcz. Nad Brdą spędził łącznie siedem udanych lat - przynajmniej pod względem indywidualnym. Później przeniósł się właśnie do Falubazu Zielona Góra. W Winnym Grodzie występował w latach 2011-2015. Drużyna z województwa lubuskiego w tym czasie zdobyła dwa złote medale Drużynowych Mistrzostw Polski. Głównym architektem tych sukcesów okazał się właśnie Andreas Jonsson (średnie biegopunktowe 2,317 i 2,041).

Sympatyczny żużlowiec w Zielonej Górze utrzymywał wysoki poziom przez cztery sezony. Zdecydowanie najsłabiej spisał się w piątym. Mowa o rozgrywkach 2015. Wówczas zakończył zmagania na odległym miejscu w klasyfikacji - średnia biegopunktowa w wysokości 1,390 na pewno chluby mu nie przyniosła. To był ostatni rok Jonssona w Winnym Grodzie. - Potrzebne są zmiany, chcę czerpać dalej radość z jazdy - tłumaczył.

Zielonogórscy kibice dobrze wspominają Szweda. Nic dziwnego, ponieważ swoimi występami zaskarbił sobie serca fanów. Były wicemistrz świata potrafił rozgrzać sympatyków speedwaya. Na torze nie brakowało mu odwagi i wielokrotnie popisywał się doskonałymi szarżami. Szkoda, że nie będziemy już go oglądać na żużlowych arenach.

Lars Gunnestad 

Startował na chwałę klubu z Zielonej Góry tylko przez dwa lata, ale zasłużył na miejsce w naszym zestawieniu. Był niekwestionowanym liderem zespołu w sezonie 1991, gdy Morawski Speedway Team sięgnął po mistrzostwo Polski. Lars Gunnestad wspomniane rozgrywki zakończył ze średnią biegopunktową 2,491. Ciężko wykręcić taki wynik, praktycznie nie notował wpadek. Kibice zawsze mogli liczyć na dwucyfrówki zawodnika z Norwegii.

Rok później było trochę gorzej. Wciąż jednak przywoził pokaźne zdobycze punktowe i zdecydowanie przekroczył granicę dwóch punktów na bieg - 2,164. Nigdy się nie poddawał, potrafił doprowadzić trybuny do szaleństwa. W tym miejscu warto przypomnieć wyścig z sezonu 1992. Gunnestad jechał w parze z Maciejem Jaworkiem. Obaj wyraźnie przegrali moment startowy z rywalami z Tarnowa, ale na dystansie zaprezentowali szybkość i wyszli na dwa pierwsze miejsca. Waleczna postawa nie zapewniła kolejnego medalu - zielonogórzanie zakończyli rozgrywki na czwartej pozycji.

ZOBACZ WIDEO #MagazynBezHamulców: Gorąca linia Ostafińskiego z Kryjomem. Co ma Pawlicki do Zmarzlika

Nicki Pedersen 

Prawdziwa maszyna do zdobywania punktów. Trzykrotny mistrz świata zmieniał w Polsce kluby jak rękawiczki, ale w Zielonej Górze zakotwiczył łącznie na cztery lata - z przerwami. Reprezentował Falubaz w sezonach 2002, 2004, 2005 i 2019. Zawsze dostarczał dużo "oczek". Na początku XXI wieku jego kariera rozkwitła na dobre. Zielonogórscy fani mogą się cieszyć, że akurat wtedy trafił do ich klubu.

Utytułowany Duńczyk w rozgrywkach 2002 uzyskał średnią 2,565 - to był jego najlepszy wynik w tym klubie. Pozostałe zmagania także kończył z szerokim uśmiechem na twarzy - 2,235 oraz 2,429. Nic dziwnego, że jest uważany za jedną z największych zagranicznych legend. Najgorzej spisał się w poprzednim sezonie, gdy został sklasyfikowany na dwunastym miejscu ze średnią 2,032. Jazdę zakończył przedwcześnie z powodu poważnej kontuzji.

Fredrik Lindgren 

Nie można zapomnieć o startach Fredrika Lindgrena, który jazdę w Polsce rozpoczął w Grudziądzu. Wówczas 19-letni Szwed pojechał w zaledwie jednym spotkaniu ekipy znad Wisły. Prawdziwą szansę dostał dopiero dwa lata później od działaczy i sztabu szkoleniowego Falubazu. Liderem zespołu był tylko w pierwszym roku, gdy zielonogórzanie rywalizowali o awans do elity. Cel został zrealizowany i do teraz drużyna z Winnego Grodu nieprzerwanie znajduje się w gronie najlepszych.

Zawodnik z kraju Trzech Koron reprezentował barwy klubu z Zielonej Góry jeszcze przez cztery kolejne sezony. Nigdy później nie był już liderem, ale zawsze można było liczyć, że dołoży solidne punkty. Jazda w Falubazie miała duży wpływ na obecne poczynania Lindgrena, który ustabilizował swoją karierę. Teraz ma 35 lat i należy do ścisłej światowej czołówki. Śmietankę spija jednak Włókniarz Częstochowa. Żużlowcowi jest dobrze pod Jasną Górą, więc nie ma obecnie mowy o powrocie na zachód Polski. Na razie wystarczają mu trzy zdobyte medale przy W69.

Billy Hamill 

Amerykanin napisał kawał historii w dwóch klubach - jednym z nich jest Falubaz. Zostawił po sobie duży ślad, gdyż startował w Zielonej Górze przez pięć lat. Trzeba oddać cesarzowi co cesarskie - cztery sezony miał naprawdę imponujące. Pod koniec kariery zdecydował się pomóc drużynie w powrocie do najwyższej klasy rozgrywkowej. Mowa oczywiście o sezonie 2006. Wtedy Billy Hamill wrócił do jazdy w Polsce i odegrał ważną rolę w I lidze ze średnią 2,120. Nie był to już ten sam żużlowiec, co kiedyś, ale swoimi umiejętnościami przewyższał pierwszoligowców.

Po awansie pozostał w Falubazie, jednak wystąpił tylko w jednym meczu i spisał się słabo. Na koniec warto wspomnieć, że w 2003 roku został zawieszony przez zielonogórski klub za to, że zawiódł w najważniejszych spotkaniach. Czy to była dobra decyzja? Można powątpiewać, bo średnia biegowa go broniła (2,170). Raczej nie zasłużył na takie traktowanie. Ten epizod nie przekreśla sportowych zasług Hamilla, a w Zielonej Górze są one naprawdę duże. Zawodnik nie miał wielkiego żalu i po kilku latach wrócił na stare śmieci.

Mają się kim pochwalić

Kibice Falubazu w pierwszej kolejności wspominają Polaków, ale zawodnikami zagranicznymi też mogą się pochwalić. Greg Hancock zanotował w Zielonej Górze dwa udane sezony, a Chris Louis nawet trzy. Jeszcze dłużej startował Antonin Svab, bo przez pięć lat z rzędu i najczęściej stawał na wysokości zadania. Na kartach historii zielonogórskiego speedwaya zapisali się również tacy zawodnicy jak Jimmy Nilsen czy Rif Saitgariejew. Wszyscy wymienieni żużlowcy nie spędzili całego życia w Falubazie, jednak ze świecą szukać tak wiernego człowieka jak Leigh Adams w Unii Leszno.

Zobacz także: Żużel. Tak minął nam tydzień. Drabik jest w czarnej dziurze, saga z Curzytkami wciąż trwa

Zobacz także: Żużel. Piotr Markuszewski wybrał drużynę dekady GKM-u. Szarże Pawlickiego momentami przypominają popisy Golloba

Źródło artykułu:
Czy Stelmet Falubaz powinien zatrzymać Nickiego Pedersena po sezonie 2019?
Tak
Nie
Zagłosuj, aby zobaczyć wyniki
Trwa ładowanie...
Komentarze (4)
avatar
Zdzisław Wilczyński
15.01.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Dziwię się, że pominięto Briana Kargera  
avatar
smok
15.01.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Wszyscy dość mocno naciągani. To z pewnością nie są legendy Falubazu.  
avatar
Lukim81Pomorskie-Śląskie
15.01.2020
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Zabrakło na liście Rickardssona co prawda w Winnym Grodzie spędził tylko jeden sezon,Henka Gustafsson w pierwszej połowie lat 90-tych byli jeszcze bracia Ivarssonowie.Jednak największym powodz Czytaj całość