Najwięksi pechowcy w Grand Prix. Kilka razy byli blisko, jednak turnieju nie wygrali nigdy
Sam Ermolenko, Troy Batchelor, Todd Wiltshire, Piotr Protasiewicz - po 3 starty w finale
Z wymienionej czwórki jedynym, który nie tylko nie wygrał pojedynczej rundy, ale i nigdy nie stanął na podium, jest Protasiewicz. Reprezentant Polski meldował się w finale trzykrotnie i za każdym razem dojeżdżał do mety ostatni. "PePe" nigdy nie spełnił do końca pokładanych w nim nadziei w startach w GP i ta mało satysfakcjonująca dla niego statystyka jest tego dowodem. Co ciekawe, każdy z jego startów w finałach miał miejsce w Polsce (Wrocław 1997 i 2004, Bydgoszcz 2003).
Z trójki pozostałych dwukrotnie jako drugi kończył zawody Ermolenko (Vojens i Londyn w 1995), jednak wydaje się, że to Batchelor był najbliżej końcowego triumfu. Australijczyk z Brisbane w 2014 roku w Kopenhadze długo był poza zasięgiem, awansując do finału z kompletem sześciu zwycięstw. W decydującym momencie pokonał go jednak Niels Kristian Iversen. "Batch" na podium stanął jeszcze w kolejnym sezonie w Daugavpils, gdzie był trzeci. Jego starszy rodak, Wiltshire, ma z kolei na swoim koncie trzecią lokatę w Linkoeping w edycji 2000 i drugą dwa lata później w Cardiff.
ZOBACZ WIDEO Falubaz przespał okres transferowy. "Za późno się zorientowali, że trzeba działać"-
SWC zdechł - Januszy płacz Zgłoś komentarzJimmy Nilsen - żużlowy pierwowzór Jarosława Hampela
-
elvis Zgłoś komentarzBrawo dla autora. Nareszcie cos ciekawego,a nie jak u ostafy...co dzien to pomowienia i pudelek.
-
yes Zgłoś komentarznie wszystko było następstwem pecha...