Żużel. Podsumowanie 20-lecia klubów. Od mistrzostwa do upadku i odrodzenia. Huśtawka nastrojów w Częstochowie
Najgorszy transfer: Krzysztof Słaboń
- On będzie lepszy od Tomasza Gapińskiego - przedstawiał Krzysztofa Słabonia Marian Maślanka podczas konferencji prasowej, gdy informowano o kontrakcie na rok 2010. Gapiński był wtedy jednym z lepszych polskich zawodników i bardzo ważnym ogniwem Włókniarza, ale po roku 2009 wybrał ofertę gorzowskiej Stali.
Tym razem prezes Maślanka się pomylił, bo Słaboń w żaden sposób nie nawiązał do dobrej jazdy Gapińskiego. W ogóle miał problem znaleźć się w składzie. Pojechał tylko w dwóch meczach, łącznie w ośmiu biegach. Rok później przeniósł się do Poznania, a następnie zakończył karierę.
Tymczasem w 2010 roku w buty Tomasza Gapińskiego we Włókniarzu nieoczekiwanie wszedł Rafał Szombierski, który wznowił wtedy karierę po prawie dwóch latach rozbratu z żużlem.
-
RECON_1 Zgłoś komentarzW pierwszym zdaniu jest mega blad,Wlokniarz nie istnieje az tyle by czekac na medal od 2003....
-
Poldi Zgłoś komentarzodpowiedzialne za kierowanie tą firmą powinni za to odpowiadać? Czy ktoś z właścicieli tej spółki odpowiedział za te długi? Czy zarząd tej spółki odpowiadał za to? Przecież tam był jakiś zarząd. Z tego co pamiętam to niejaki Śleszański, Mizgalski, Kowalski. Gdzie oni teraz są?
-
CKM_ Zgłoś komentarzfaktach i latach każdy jest mądry. Ale trzeba podkreślić wyraźnie: miał wtedy pecha! O ile pamiętam Włókniarz lał wszystkich bezproblemowo, mecze stały się wręcz nudne, jedyne emocje to do ilu nasi dziś wygrają. Bodajże 13 zwycięstw z rzędu, po prostu dream team i dobrze dobrana paka na mistrza. Niestety w decydującym momencie któryś z nich doznał kontuzji (nie pamiętam już, Pedersen?) i nagle najlepsza drużyna mistrza jednak nie zrobiła. Od tego momentu zaczęły się problemy, oszczędne składy (Karlsson, Davidsson) i różne maślankowe odkrycia (Łaguty, Nermark, Szombierski). Ciągnął się stosunkowo niewielki dług, drużyna nie walczyła o najwyższe cele i nagle gawiedź zaczęła żądać odejścia prezesa, co okazało się potem bardzo zgubne. Środowisko od środka i nawet duża część kibiców - nie wyczuwali zagrozenia jakie ze sobą niosło oddanie sterów Sukiennikowi i jego kolegom. Innych chętnych nie było. Tylko niewielka grupa ludzi wiedziała co się święci (też wtedy celnie przewidywałem rozwój wydarzeń, niestety). Prezes miał dość, ugiął się i oddał klub w ręce, w które oddać nie chciał, czując do czego to doprowadzi. W tamtej sytuacji chyba każdy postąpiłby podobnie. Wyobraźcie sobie - ciągniecie klub kilkanaście lat, sukcesów nie brakowało, a jak tylko pojawiły się problemy (stworzone nawiasem mówiąc przez sponsora i zwykłego pecha) to chcą wam kopa zasunąć. W końcu chłop się ugiął. Sukiennik i spółka może i marzyli o wynikach, ale zwyczajnie nie znali się na prowadzeniu klubu sportowego. Tak jak np. Nawrocki. Efekt każdy zna. Przykleiło się, że "to Włókniarz" oszukał żużlowców. Niby tak, ale też nie. Przecież w mordę jeża... kontrakty itp kwestie finansowe podpisują konkretni ludzie. Doskonale wiadomo kto zrobił w balona Emila, Griszę, Walaska i pozostałych. Zrobiła to ekipa nieżyjącego już pana Sukiennika, a nie "Włókniarz". A Włókniarz miał pecha, że akurat tacy ludzie dorwali się w klubie do władzy. Może czasami nie ma innego wyjścia? Nie ma alternatywy? Mimo wszystko Włókniarz przetrwał i nadal istnieje. Śląsk Świętochłowice, Wanda Kraków, Polonia Piła - tam mieli mniej szczęścia, nie znalazł się nikt wystarczająco władny, by te kluby utrzymać bądź wskrzesić. A teraz "Włókniarz to złodzieje". To dlaczego nadal przychodzą tutaj zawodnicy, a taki Holta - jeden z oszukanych niegdyś - też wrócił i dla nas jeździł? Zawodnicy wiedzą (Holta nawet kiedyś sam to powiedział) - papiery podpisuje się z konkretnymi ludźmi, nie z klubem. Włókniarz, Falubaz, Stal to drużyny - zawodnicy, tor, kibice, jedna publiczna całość na wierzchu, uczestnicząca w rozgrywkach. Forsa i kontrakty to osobna kwestia leżąca w gestii działaczy i zawodników, coś do czego my nie mamy dostępu. Dlatego Włókniarz z 1950 r. i ten teraz to nadal Włókniarz w tej samej ciągłości. Twór sportowy przechodzący z rąk do rąk, bo nie da się inaczej. Tym samym obecnie Włókniarz to nie jest Świącik. Gość zarządza od środka, odpowiada za kasę, oby z powodzeniem i oby nigdy nie poszedł drogą nieudacznej ekipy z przed upadku. Ale Świącik, tak czy siak, to nie jest Włókniarz. Co najwyżej kieruje ekipą i drużyną. Ta będzie nadal, gdyby nawet obecny prezes w którymś momencie dał sobie spokój. Maślanka, Sukiennik, Świącik czy ktokolwiek jeszcze inny, mogą się zmieniać, a Włókniarz będzie Włókniarzem. Oczywiście kumam wszelkie kpiny kibiców z całej Polski, po uproszczeniu tematów można mówić, że Włókniarz oszukał zawodników, co jest mimo wszystko krzywdzące dla obecnej ekipy działaczy, dla drużyny i zawodników. Świącika, Madsena i kibiców nikt nie ściga. Łatwo mówić, że Świącik ze swoją ekipą powinni spłacić stare długi, których narobili poprzednicy. Z ręką na sercu - zrobilibyście to na jego miejscu? Zaczęlibyście działać i ratować upadły klub od spłacania kilku baniek długu narobionego przez innych ludzi? Zwłaszcza gdy istnieje możliwość rocznej karencji i powrotu na czysto? Nikt z krzyczących nie postąpiłby inaczej niż Świącik. Zwłaszcza przy tak wielkiej wtopie poprzedników.
-
t częstochowa-Darcy Ward 43 Zgłoś komentarzDlaczego nic nie zostało wspomniane o toromistrzu i to nie tylko 20-lecia, ale wręcz 100-lecia ?:).
-
ZKS Stal Rzeszów. Zgłoś komentarzWałek straszny, przykład czewy pokazuje, że na układy nie ma rady.
-
tomas68 Zgłoś komentarzA długi kogo są ? Bo medale poprzednika który splajtował. Czyli jeśli nowa formuła nie ma długów to nie ma praw do zdobyczy poprzedniczki.