F1: 1000. wyścig w historii. Najwięksi kierowcy. Fangio, Senna, Schumacher i... Kubica

Łukasz Kuczera
Łukasz Kuczera

Alain Prost 

Odwieczny rywal Senny, a ich zażarta rywalizacja rozgrzewała fanów do czerwoności. W trakcie swojej kariery czterokrotnie zostawał mistrzem świata (1985, 1986, 1989, 1993).

O niebywałych umiejętnościach Francuza świadczy fakt, że niemal w każdym sezonie był lepszy od swojego partnera zespołowego. W debiutanckim sezonie zdobył mniej punktów od Johna Watsona, ale z powodu kontuzji nie wystartował we wszystkich wyścigach.

W roku 1984 był gorszy od Nikiego Laudy o ledwie... pół punktu i w ten sposób przegrał walkę o tytuł. Z kolei w sezonie 1988 we wszystkich wyścigach zgromadził więcej "oczek" niże Senna, ale nie został mistrzem świata. Bo do wyników zaliczano 11 z 16 najlepszych występów.

Rok później między Prostem a Senną znów iskrzyło, bo w Grand Prix Japonii Francuz doprowadził do kolizji. W efekcie Brazylijczyk ominął szykanę i wrócił na tor, co dało mu zwycięstwo. Jednak sędziowie po burzliwej naradzie postanowili go zdyskwalifikować. Dało to tytuł Prostowi, a Senna nigdy się z tym nie pogodził.

Rok później Senna zdecydował się na podobny manewr w Japonii. Po zawodach nawet przyznał, że celowo wypchnął rywala z toru, zapewniając sobie tym samym tytuł.

Kto jest największym kierowcą w historii F1?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Polub Sporty Motorowe na Facebooku
WP SportoweFakty
Zgłoś błąd
Komentarze (14)
  • Bartek Świątkiewicz Zgłoś komentarz
    Obecność na tej liście kierowcy bez tytułu mistrza świata to jakiś żart. F1 to nie tylko umiejętność kierowania, ale też umiejętność wykonywania dobrych ruchów w karierze, przez
    Czytaj całość
    co Fernando ma tylko dwa tytuły mimo ogromnego talentu. Przed Kubicą na pewno w tym artykule powinien pojawić się wspomniany Alonso oraz Hakkinen, którzy potrafili pokonać legendarnego Michaela, czy Jim Clark. Jeśli natomiast zamiast najlepszych kierowców miałby to być ranking talentów, to na pewno trzeba by uwzględnić Gillesa Villeneuve. Może tak wysoko Robert mógłby być w rankingu comebacków. Co do argumentu, że Polak był już dogadany z Ferrari, to myślę że i tak miałby tyle samo tytułów co teraz. Od 2010 roku dominował Red Bull, a potem przeszło to na Mercedesa. W latach, w których mógł dla Włochów jeździć Robert nawet Fernando nie był w stanie wygrać ich autem mistrza.
    • k73 Zgłoś komentarz
      Tylko Senna. Jeździł w F1 w czasach V10 Turbo z ponad 1000 KM, z ręcznymi skrzyniami biegów i bez wspomagania kierownicy. Tańczył bolidami na granicy przyczepności, bo wtedy nie
      Czytaj całość
      dominowały aerodynamika i docisk, jak teraz. Decydowało opanowanie brutalnej mocy i umiejętności kierowania autem. Zresztą wystarczy poczytać opinii samych kierowców F1. Senna był po prostu mistrzem kierownicy. A do tego miał ogromnego ducha zwycięzcy: Liczyło się dla niego tylko wygrana, bycie drugim to była porażka. O jego umiejętnościach jazdy w deszczu na absolutnym limicie, znakomitej jeździe defensywnej oraz o genialnych sesjach kwalifikacyjnych, gdy wyjeżdżał ostatni na jedno (!) kółko i robił wszystkich, nie wspomnę.
      • piotr_sl Zgłoś komentarz
        Kubica w tym zestawieniu to chyba jakiś żart.
        • przemop33 Zgłoś komentarz
          Kubica tak pasuje do pozostałych jak maluch do ferrari. Schumacher nr 1.
          • 2PAG KSF Zgłoś komentarz
            Tylko Ayrton Senna