Od outsidera do bohatera. Kim Rasmussen żegna się z reprezentacją Polski piłkarek ręcznych

Maciej Wojs
Maciej Wojs

Śladem szczypiornistów

Życie Duńczyka odmieniło się w 2013 roku. W czerwcu po fantastycznym dwumeczu ze stałym uczestnikiem wielkich imprez, Szwecją, Biało-Czerwone awansowały na mistrzostwa świata. Już samo wywalczenie kwalifikacji odebrane zostało w kraju jako sukces, ale ten tak naprawdę miał dopiero nadejść. 

To co wydarzyło się w grudniu 2013 roku w Serbii, przeszło wszelkie oczekiwania fanów reprezentacji i samej drużyny. Awansu do półfinału nie był w stanie przewidzieć nikt. Nawet Rasmussen przed wyjazdem na turniej mówił: - Nie mam zielonego pojęcia, co możemy osiągnąć. Zrobimy wszystko, by zagrać w 1/8 finału.

Z awansem do najlepszej szesnastki mistrzostw Polki nie miały żadnych problemów. W proch rozbiły Argentynę i Paragwaj, zwycięsko wyszły też ze starcia z Angolą. Do tego zanotowały dwie porażki - z Hiszpanią oraz broniącą trofeum Norwegią. W fazie pucharowej nie dawano im wielkich szans, tym bardziej, że w 1/8 finału czekały na nie Rumunki. 

Rolę "underdoga" Rasmussen przekuł w siłę zespołu. Polki nie tylko wyeliminowały Rumunki, ale i w ćwierćfinale pokonały kolejnego faworyzowanego rywala, Francję. I choć z Serbii z medalem kadra nie wróciła (w półfinale uległy Serbii, a w meczu o brąz Danii), to w kraju witano ją jak mistrza. Rasmussen został bohaterem.

Polub Piłkę Ręczną na Facebooku
inf. własna
Zgłoś błąd
Komentarze (2)
  • Bogdan Nieploszczuk Zgłoś komentarz
    patałachy zatrudnili za to Hofmana eks posła co samochodem w 6 osób do Matrytu jeżdził , bidulek , znalazł prace w zwązku piłki ręcznej . Panowie olewam was moczem.