Świetny skoczek, mistrz wywiadów, władca "internetów" - Piotr Żyła kończy 30 lat
Zdarzało się, że za skocznię służyła stodoła rodziców. 16 stycznia Piotr Żyła kończy 30 lat. Ulubieniec polskich kibiców skoków narciarskich ma wiele twarzy - jest świetnym sportowcem, mistrzem wywiadów, królem internetu.
- Nawet o tym nie marzyłem - powiedział lekko zszokowany Piotr Żyła chwilę po tym, jak zajął drugie miejsce w 65. Turnieju Czterech Skoczni. - Dogadali my się z Maćkiem Kotem, że odstąpi mi więcej papryki - dodał po chwili. Ten marynowany specjał uznał za swoją tajną broń, która pomogła mu w odniesieniu życiowego sukcesu. Ale papryka nie ma tu nic do rzeczy. Nieporównanie ważniejsze były wieloletnia praca, cierpliwość, której nauczył go Stefan Horngacher i nieustający optymizm.
Żyła chciał skakać, najlepiej jak jego krajan z Wisły Adam Małysz, od kiedy sięga pamięcią. Zdarzało się, że małemu Piotrkowi za skocznię służyła stodoła rodziców, ale na szczęście dzięki Janowi Szturcowi, trenerowi w klubie KS Wisła Ustronianka, zyskał dostęp do bezpieczniejszych obiektów. Swój pierwszy skok w życiu (nie licząc tych ze stodoły) w przeciwieństwie do Małysza ustał.
Talent miał zresztą nie tylko do skakania na nartach. Świetnie na nich biegał i jeździł, doskonale grał w piłkę nożną. Pokazywał też talent do pracy - kiedy inni narzekali, że trzeba ciężko trenować, on cieszył się każdym wysiłkiem. Im bardziej się zmęczył, tym lepiej.
Materiał na świetnego skoczka zobaczył w nim nie tylko Szturc, ale i Horngacher. W 2005 roku, gdy prowadził naszą kadrę B i wziął 18-latka z Wisły na mistrzostwa świata juniorów w Rovaniemi. A ten znakomicie spisał się w drużynówce i do kraju wrócił ze srebrnym medalem.
Pierwszy sukces okazał się niestety zwiastunem gorszych czasów. W 2006 roku Horngacher przeniósł się z Polski do Niemiec, a trenując z innymi szkoleniowcami Żyła nie potrafił się odnaleźć. Nie dogadywał się z Hannu Lepistoe, początkowo także z Łukaszem Kruczkiem. Mijały kolejne zimy, a dla niego szczytowym osiągnięciem pozostawało zdobycie jednego, dwóch punktów w zawodach Pucharu Świata. Wydawało się, że zostanie kolejnym polskim skoczkiem, który skakał na nartach długo, ale przeważnie krótko.
W końcu w 2010 roku Żyła wyleciał z kadry A. I to był dla niego przełomowy moment. Wydarzenie, które pomogło mu się otrząsnąć. Któregoś dnia poszedł na długi spacer i zastanawiał się, co chce w życiu robić. Doszedł do wniosku, że tym, co lubi, jest trening, wysiłek. A tym co kocha - skoki.
Zabrał się do roboty u Łukasza Kruczka i z czasem przyszły efekty - dobre miejsca w Pucharze Świata. Pokochał starty na największych, mamucich skoczniach. W lutym 2012 roku w norweskim Vikersund odebrał Adamowi Małyszowi rekord Polski w długości lotu narciarskiego - osiągnął 232,5 metra. W Norwegii wygrał też swój pierwszy, i jak na razie jedyny, konkurs Pucharu Świata - w marcu 2013 roku w Oslo stanął na najwyższym stopniu podium z Gregorem Schlierenzauerem.
Kolejnym wielkim celem były Igrzyska Olimpijskie w Soczi. Przygotowania wyglądały obiecująco. - Piotr Fijas powiedział mi, że Żyła jest w tym momencie najlepszy na świecie - mówił kilka miesięcy przed igrzyskami prezes Polskiego Związku Narciarskiego Apoloniusz Tajner. Dodał, że gdy coś takiego mówi ktoś, kto zwykle jest sceptyczny, to on mu wierzy.
Kilkanaście lat wcześniej Fijas przekonywał Tajnera, że z wielkiej formy Małysza przed Turniejem Czterech Skoczni nic nie będzie, że "jeszcze wszystko się spieprzy". Wtedy się nie spieprzyło, w przypadku Żyły już tak. W Soczi Żyła zawiódł na całej linii. Indywidualnie był daleko, "drużynówkę" Polacy zakończyli tuż za podium w dużej mierze przez jego słaby pierwszy skok. Sam zawodnik nie ukrywał, że trochę przerosła go popularność, która w tamtym okresie osiągnęła niesamowity poziom.
Po Soczi nastąpiła stagnacja. Z każdym kolejnym przeciętnym występem o jego sportowych sukcesach coraz bardziej zapominano, widząc w nim bardziej maskotkę polskich skoków - specjalistę od śmiesznych wywiadów telewizyjnych i mistrza kuriozalnych wpisów na Facebooku.
Na szczęście latem 2016 roku Piotr Żyła usłyszał najlepszą możliwą wiadomość - wraca Horngacher! Trener, który miał na niego tak ogromny wpływ, był dla niego szansą na powrót do światowej czołówki. Austriak postawił jednak Żyle twarde warunki.
Przede wszystkim kazał mu zmienić pozycję dojazdową. Słynny "garbik i fajeczka" w przekonaniu samego zawodnika pomagał mu w dalekim skakaniu. A tak naprawdę przeszkadzał. Tyle, że nikt nie był w stanie Żyły skłonić do zmiany przyzwyczajeń. Jan Szturc i Adam Małysz próbowali wiele razy. Bezskutecznie. Próbował też Łukasz Kruczek, ale widząc, że trafił na oporną materią, zrezygnowany machnął w końcu ręką. "Pełna rozpacz" - mówił o wymyśle młodszego kolegi Małysz. On już od dawna powtarzał, że predyspozycje do skoków Żyła ma może nawet najlepsze w Polsce. Tylko nie pozwala sobie pomóc.
Horngacherowi się udało. Poskutkowało ultimatum - albo Żyła zacznie jeździć inaczej, albo wylatuje z kadry. Skoczek kręcił nosem, ale musiał posłuchać trenera. Austriak kazał mu być cierpliwym i czekać na efekty. A te przyszły nadspodziewanie szybko - w ostatnie święta Bożego Narodzenia Żyła został w Zakopanem mistrzem Polski, a 6 stycznia ukończył 65. Turniej Czterech Skoczni na drugim miejscu, tylko za Kamilem Stochem.
Rzesze fanów Żyła zjednał sobie jednak nie tym, jak skacze, a jak się zachowuje. O tym, jak został "mistrzem wywiadu", przeczytasz na kolejnej stronie.
Kibicuj polskim skoczkom w Pilocie WP (link sponsorowany)
-
pajac Zgłoś komentarzMoim zdaniem Żyła powinien ustąpić miejsca w kadrze Stękale, który jest lepszy.
-
DżimiFilc Zgłoś komentarzPiotrze Dużo Dużo Zdrowia. Jeszcze Więcej Mocy. Ogromnej Plantacji Papryki i Rekordu Skoczni w Planicy. Sto Lat i Podbijaj Dalej Świat
-
Darek Didże Zgłoś komentarzznowu czytam o żyle zamiast brac sie za nauke
-
Slavka Jóźwik Zgłoś komentarzznowu czytam o żyle zamiast brac sie za nauke
-
jendrula Zgłoś komentarzdobrego go przymusił. Sto lat Piotrek i długich skoków i niekończących się zapasów papryki.