Spokojnie, to tylko igelit. Letnia Grand Prix przystawką przed zimą
Zwycięstwo polskich skoczków w Pucharze Narodów, trzecie miejsce Piotra Żyły i czwarte Kamila Stocha. Dorobek z Letniego Grand Prix wygląda okazale, ale powodów do huraoptymizmu nie ma. Skoki na igelicie nie są miarodajnym wyznacznikiem przed zimą.
Po pierwsze praca
- Za nami dobre lato, ponieważ przeprowadziliśmy wszystkie zaplanowane treningi. Wyniki w tym okresie nie są najważniejsze. Priorytetem jest rzetelnie wykonana praca na zgrupowaniach - tonuje nastroje trener Polaków, Stefan Horngacher.Austriak wie, co mówi, sukcesy w Letniej Grand Prix ładnie wyglądają w CV, ale w świecie skoków znaczą tyle, co nic. Ot, kolejny puchar do kolekcji i okrągłe sumki na koncie. Przeciętny kibic dyscypliny miałby zagwozdkę, by wymienić najlepszych z ostatnich lat.
W tym sezonie zwycięzca był niespodziewany, więc może zapadnie w pamięć. Rosjanin Jewgienij Klimow wygrał w Courchevel, trzy razy był drugi i zdecydowanie, bo o 139 punktów, wyprzedził Karla Geigera. Nie umniejszamy sukcesu byłego kombinatora norweskiego, ale jako jeden z niewielu w stawce wziął udział w ośmiu zawodach. A to już coś mówi o renomie zmagań. Gdyby najlepszych Polaków nie zabrakło w Courchevel i Hakubie, to pewnie Kamil Stoch i Piotr Żyła ścigaliby się w klasyfikacji generalnej.
Horngachera nie martwi słaby finisz Stocha, ani tym bardziej jego trenerskiego ego nie łechta triumf w Pucharze Narodów. Najważniejsza jest zima, koniec kropka. Tego samego zdania są Norwegowie (epizodyczne występy liderów), Niemcy i Austriacy. Letnia Grand Prix to tak naprawdę zawody dla skoczków dobijających się do czołówki.
Czy w ogóle letnie zwycięstwa miały przełożenie na wyniki zimą? Sprawdźcie na kolejnych stronach.
-
yes Zgłoś komentarzNiedługo przyjdzie pora na skoki narciarskie...