Grad medali, rekordy świata, wielka miłość i ciężka choroba. Irena Szewińska kończy 70 lat
Rodzina to dla Szewińskiej doskonałe uzupełnienie sportowych sukcesów. Męża Janusza poznała w latach 60. Najpierw tylko go podglądała, jak trenował na stadionie Polonii Warszawa. Był wówczas już doświadczonym biegaczem na 400 m przez płotki. - Byłam dla niego wtedy zwykłą smarkulą - żartowała po latach siedmiokrotna medalistka olimpijska (w rozmowie z "Rewią").
Gdy 18-letnia Irena - wówczas jeszcze Kirszenstein - wróciła ze swoich premierowych igrzysk w Tokio, to Janusz Szewiński zaczął o nią zabiegać. Pracował już wtedy dla "Przeglądu Sportowego" jako fotoreporter. - Miałam cichą satysfakcję, że w końcu ten przystojny blondyn zwrócił na mnie uwagę - przyznała.
Lekkoatletka zgodziła się na randkę przy kawie dopiero po sześciu miesiącach. Tak zaczęła się ich wielka miłość. Para mogła spędzać ze sobą dużo czasu, bo Janusz Szewiński postanowił wrócić do sportu, żeby pomagać ukochanej jako trener.
-
rysiu962 Zgłoś komentarz
Wszystkiego najlepszego pani Ireno,pamiętamy te wspaniałe zwycięskie biegi,na całym świecie.:)) -
yes Zgłoś komentarz
Pamiętam Jej start w zawodach przedolimpijskich a następnie sukcesy na Igrzyskach w Tokio. -
Stercel Zgłoś komentarz
latach 60-ych, zaczynały rządzić sprinterskim światem.