Fyrstenberg i Matkowski rozpoczynają decydujący etap batalii o Masters
W czerwcu nic nie zapowiadało takiego obrotu sprawy. Fyrstenberg i Matkowski na przełomie kwietnia i maja wygrali turnieje w Barcelonie i Madrycie, zostając bezsprzecznymi panami hiszpańskiej mączki. Byli wówczas w wielkiej formie, dzięki czemu w światowym rankingu znaleźli się na najwyższych pozycjach w karierze. Wszystko jednak pękło po wielkoszlemowym Roland Garros. Biało-czerwoni kompletnie nie radzili sobie na brytyjskich trawnikach, przez co stracili szansę na dobry wynik podczas Wimbledonu oraz Igrzysk Olimpijskich. Serię porażek przerwali dopiero na amerykańskim "hardzie", jednak w Nowym Jorku, gdzie przed rokiem dotarli do pierwszego wspólnego finału w Wielkim Szlemie, znów zawiedli. Ostatecznie w okresie od czerwca do października zdobyli zaledwie 450 punktów, pozwalając tym samym dogonić się rywalom w wyścigu do Londynu.
Para Fyrstenberg-Matkowski w głównym cyklu (czerwiec-październik 2012):Turniej | Nawierzchnia | Etap | Punkty |
---|---|---|---|
Londyn | kort trawiasty | II runda* | 0 |
Eastbourne | kort trawiasty | I runda | 0 |
Wimbledon | kort trawiasty | I runda | 0 |
Igrzyska Olimpijskie | kort trawiasty | I runda | 0 |
Toronto | kort twardy | ćwierćfinał* | 180 |
Cincinnati | kort twardy | ćwierćfinał* | 180 |
US Open | kort twardy | I runda | 0 |
Kuala Lumpur | kort twardy w hali | półfinał | 90 |
Pekin | kort twardy | I runda | 0 |
Szanghaj | kort twardy | II runda* | 0 |
* wolny los w I rundzie
-
Armandoł Zgłoś komentarzsłabizna.
-
hmm Zgłoś komentarzchlopaki za duzo obstawiania ,za malo gry... rok temu sie udalo, w tym juz nie! z tym co graja nie zasluzyli na final ! koniec , kropka !
-
RvR Zgłoś komentarzwskoczyć na tą siódmą lokatę.
-
Remle Zgłoś komentarzLondynu pojechała na wakacje i pokazała, że jest beznadziejną sportsmenką tylko walczy dla kasy, nie dla prestiżu. A takich gwiazdek to nie lubię
-
pedro Zgłoś komentarzOni chyba tak lubią wszystko robić na ostatni dzwonek. Sprężać się chłopaki!
-
vamos Zgłoś komentarzNo właśnie, quo vadis?