Powrót do formy albo koniec kariery - rozmowa z Marcelem Kajzerem

Mateusz Makuch
Mateusz Makuch


Wystartowałeś też w rajdzie samochodowym, co osobiście mnie nie zdziwiło, bo wiem, że masz talent do prowadzenia wszelkiej maści pojazdów. Jak wrażenia i skąd w ogóle pomysł do wzięcia udziału w takim rajdzie? Zdradź w ogóle wszelkie szczegóły tej imprezy.

- Zgadza się. Zawsze chciałem wystartować w rajdzie samochodowym, jednak priorytetem był żużel. Kiedy sezon przedwcześnie się dla mnie zakończył pojawiła się możliwość wystartowania w rajdzie, jednak brakowało mi samochodu. Los tak chciał, że jeden z moich sponsorów stał się posiadaczem samochodu Subaru, niestety tylko Justy, ale 4x4 z silnikiem 1,3 8v. Dawało mi to nadzieję przewagi z racji napędu. Tak seryjnym samochodem wystartowałem w pierwszym odcinku specjalnym rajdu gostyńskiego. Niestety okazało się, że samochód w ogóle nie nadawał się do jazdy. Był nadsterowny, gdyż miał nieprzystosowane zawieszenie i opony. Prowadziliśmy nawet zakłady, kiedy "Dziki Kajzer" wyląduje na dachu (śmiech). Rajd nie poszedł po mojej myśli. Zająłem ostatnie miejsce. Niedługo potem nadarzyła się okazja do kolejnego występu. Tym razem przy pomocy Kaczmarek Motors stałem się szczęśliwym posiadaczem CC 900. I tak w kolejnym Rajdzie Konstruktora na pierwszych odcinkach znajdowałem się w pierwszej trójce w swojej klasie. Najwyraźniej nie mam szczęścia do przedmiotów martwych, gdyż awarii uległa pompa silnikowa i auto gasło. Zdołałem jednak ukończyć rajd, ale znów byłem pierwszy od końca. Dopiero w Rajdzie Motula nastąpiło przełamanie i zająłem czwarte miejsce ze stratą dwudziestu sekund do podium. I to samo powtórzyłem na kolejnym odcinku specjalnym w Gostyniu. Zacząłem od drugiego miejsca w pierwszych odcinkach specjalnych, jednak, gdy reszta zawodników przełożyła opony na slicki, znów było mi dane zakończyć wyścig na czwartym miejscu. Aby bawić się w takie rajdy, podobnie jak w żużlu, trzeba dokonywać dużych inwestycji. Mnie natomiast na to nie stać. Dla mnie udział w tych rajdach było zwykłą zabawą dającą adrenalinę. Przyznaję jednak, że to nie to samo, co żużel. Speedway jest niepowtarzalny.

Jak wygląda sytuacja ze sponsorami w twoim przypadku? W Częstochowie mocno wspierała cię firma net9.pl. Czy nadal masz jakiś kontakt z tą firmą?

- Odnośnie sponsorów jest ciężko. Myślę, że mogę liczyć na pomoc pana Zygmunta Mikołajczyka i Rafała Kaczmarka oraz DPD Polska. I dalej trzeba będzie się starać.

Co sądzisz o pomyśle wprowadzenia do drużyny zawodnika rezerwowego do 23. roku życia? Myślisz, że dla takich jeźdźców jak ty, którzy potrzebują momentu przełomowego do odrodzenia się, taka opcja byłaby przydatna? Czy to nie ma znaczenia?

- Sądzę, że byłoby to dobre rozwiązanie. Utworzyłoby się pole do popisu dla trenerów, czy menadżerów oraz szansa dla zawodników przechodzących na pozycję seniora.

Gdzie zamierzasz zakotwiczyć na rok 2013? Rozpocząłeś już poszukiwania klubu, czy czekasz na telefon ze strony władz jakiegoś ośrodka?

- Wiem, że będzie mi trudno znaleźć klub. Myślę, że nikt nie zadzwoni sam z siebie, ale obym się mylił. Patrząc realnie zapewne będzie mi dane podpisać tzw. kontrakt warszawski. Wtedy pozostanie mi udowodnić w sparingach, że warto by mieć mnie w drużynie.

Za oknem pierwsze objawy zimy. Szykujesz się już do szaleństw na śniegu? W zeszłym roku nie stroniłeś od deski snowboardowej, czy jeździe na motocyklu żużlowym po oblodzonym jeziorze.

- Jasne! Kiedy tylko ruszą wyciągi i finanse mi na to pozwolą, to na pewno wybiorę się pojeździć na desce snowboardowej. Myślę nawet nad zrobieniem papierów instruktora, gdyż wychodzi mi nauka jazdy znajomych.

"Dziki Kajzer", "wszyscy zginiemy", mówi ci to coś?

- Oczywiście! Z tymi hasłami kojarzą mi się przede wszystkim Częstochowa, wspominana przez ciebie firma net9.pl i menadżer Włókniarza Jarosław Dymek (śmiech). Napis "wszyscy zginiemy” towarzyszył mi nawet na mojej małej "rajdówce".

Nie miałeś nieprzyjemności z tytułu używania tych zwrotów? Ponoć były prezes Włókniarza Marian Maślanka kazał ci pozbyć się z kombinezonu napisu wieszczącego apokaliptyczną zagładę.

- Wydaje mi się, że ludzie odbierali to za zwykłe szaleństwo. Co do sytuacji z prezesem, to masz rację. Kochany prezes odebrał źle te słowa. Sądził, że tyczą się one mającego wówczas spore kłopoty Włókniarza i, że się naigrawam. Na szczęście udało mi się to wszystko wytłumaczyć.

Polub Żużel na Facebooku
inf. własna
Zgłoś błąd
Komentarze (6)
  • FAN SPEEDWAYA nr 1 Zgłoś komentarz
    [b]światełko pamięci dla LEE oraz wszystkich żużlowców,którzy odeszli..[*][/b]
    • RECON_1 Zgłoś komentarz
      Jak znam zycie juz ma po nawet nie zaczetej karierze i jedyne co bedzie miual z zuzla to bycie mechanikiem w czyims teamie.
      • boria1972 Zgłoś komentarz
        powodzenia Marcel jesteś młody wszystko przed tobą no i super że są z tobą tacy ludzie jak Zygmunt Mikołajczyk i Rafał Kaczmarek dzięki nim jest szansa że tej kariery nie
        Czytaj całość
        zakończysz....
        • JarekK Zgłoś komentarz
          "Konkretnie nie mogłem dostosować się do ramy"... Pamietem kiedys Bonin z Bydgoszczy (ten mlody) mial defekt siodelka.
          • zawodowiec Zgłoś komentarz
            milo ze sponsorzy go nie zostawili, i pomagaja mu w trudnych chwilach, a jeden go przyarnal do roboty. fajnie, bo w dzisiejszych czasach jak sie spada to nie ma nikogo..
            • karzeł Zgłoś komentarz
              powrót do formy ?? nie przypominam sobie zeby kiedys był w formie...