Egzotyczni dla żużla organizatorzy finałów MŚ
Los AngelesDo 1982 roku lista indywidualnych mistrzów świata liczyła dwóch zawodników ze Stanów Zjednoczonych - Jacka Milne'a (1937) oraz Bruce'a Penhalla (1981). A szansa, że powiększy się ona o kolejnego była bardzo duża, gdyż okazało się, że kolejny jednodniowy finał zorganizują Amerykanie, na stadionie Colliseum w Los Angeles. Miejsce to było znane dla środowiska sportowego już w przeszłości, bowiem w 1932 roku odbyły się tam Letnie Igrzyska Olimpijskie. Była to inauguracyjna impreza marki światowej, która odbyła się w Ameryce Północnej.
Walka o światowy czempionat właśnie w Los Angeles, była niezwykle ważna dla trzech reprezentantów gospodarzy, Kelly'ego Morana, Dennisa Sigalosa oraz Bruce'a Penhalla. Jazda u siebie i doping własnych kibiców podziałał mobilizująco na wspomniają trójkę. Tytuł wpadł w ręce Penhalla, który tym samym obronił złoto z Wembley. Brąz wywalczył Sigalos, a Moran zajął czwarte miejsce. Podium uzupełnił Les Collins. W tamtych zawodach z orłem na piersi jechał Edward Jancarz, lecz nie odegrał w nich znaczącej roli (siódma lokata).
Amerykańscy fani żużla mogli jeszcze raz cieszyć się z sukcesów swoich zawodników trzy lata później, kiedy to na Long Beach (nieopodal Los Angeles) miał miejsce finał mistrzostw świata w drużynie. Lata osiemdziesiąte jazdy drużynowej w żużlu stały pod dominacją Danii, która liczyła, że w Long Beach zdobędzie trzeci tytuł z rzędu. Jankesi chcieli z kolei mieć drugi triumf w tych rozgrywkach. Zawody pokazały, że o złoto rywalizowały najmocniej USA i Dania, ale zwycięsko wyszli jednak jeźdźcy z kraju Hamleta, gromadząc 37 punktów. Złoty zespół tworzyli wówczas Tommy Knudsen, Erik Gundersen, Hans Nielsen, Preben Eriksen i Bo Petesen. Amerykanie w składzie Shawn Moran, Bobby Schwartz, Lance King, Sam Ermolenko, John Cook stracili do Duńczyków dwa punkty.
Jak widać jazda o najważniejsze trofea w USA jest nadal mało rozpowszechniona. Od kilku lat trwają próby, aby w Kalifornii zorganizować jedną z rund Grand Prix. Marzy o tym przede wszystkim Greg Hancock, dla którego mogłoby to być wymarzone zakończenie kariery.
-
pz0 Zgłoś komentarzzbyt głośno.
-
Rybak Zgłoś komentarzstadionu w pfaffenhofen juz niema :-(
-
xx Zgłoś komentarzMiały być Ryga,ale lipa.
-
MACIUŚ PIŁA Zgłoś komentarzNiech nie organizują na Marsie bo nie będę miał czym lecieć.
-
yes Zgłoś komentarzw 2013 odstąpiono od takiego pomysłu.
-
sympatyk żu-żla Zgłoś komentarzzobaczyć, Trafia się tamtejszym fanom okazja.Dla nas ,Australia ,Nowa Zelandia to egzotyka,dla nich znów nasze kraje to egzotyka, tak to już jest,Kosztowny będzie tylko transport sprzętu,
-
Grimes Zgłoś komentarzNajbardziej egzotyczny to zdecydowanie Nowa Zelandia :)