Brytyjczycy w długim oczekiwaniu na "God Save the Queen". Tai Woffinden wciąż nie zdobył Cardiff

Tomasz Janiszewski
Tomasz Janiszewski

"British speedway is coming home?"

Apetyty miejscowych kibiców przed zbliżającym się turniejem chyba nigdy nie były aż tak rozbudzone, jak teraz. Przede wszystkim z uwagi na aktualny status dwóch z trzech reprezentantów, którzy będą rywalizowali w Cardiff w sobotni wieczór. Mało kto wierzy bowiem w Craiga Cooka, ale już w pozostałą dwójkę jak najbardziej. I trzeba przyznać, że jest to podparte konkretnymi argumentami.

Tai Woffinden przyjedzie do Walii jako absolutny bohater czerwcowego Speedway of Nations, w którym niemal w pojedynkę doprowadził reprezentację do srebrnego medalu, ale przede wszystkim jest liderem klasyfikacji generalnej. Dwukrotny złoty medalista IMŚ we wszystkich czterech tegorocznych rundach meldował się w finale i na ten moment ma już 11 punktów przewagi nad drugim Fredrikiem Lindgrenem.

Dawno tak bardzo nie wierzono w "dziką kartę". Wystąpi z nią Robert Lambert, czyli aktualny indywidualny mistrz kraju seniorów i juniorów oraz niedawny zwycięzca drugiego finału Tauron SEC w Guestrow. 20-latek prezentuje się naprawdę znakomicie i choć doświadczenia z jazdy w elicie nie ma tak naprawdę żadnego, to kto wie, być może pójdzie w ślady Martina Dugarda. Osiemnaście lat temu w Coventry to "dzikus" skradł show późniejszemu mistrzowi świata, Markowi Loramowi. Teraz po złoto kroczy jak nigdy marzący o triumfie w Cardiff Woffinden.

Czy sobotnią GP Wielkiej Brytanii w Cardiff wygra reprezentant gospodarzy?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Polub Żużel na Facebooku
inf. własna
Zgłoś błąd
Komentarze (7)