Żużel. Zagraniczne legendy Orła. Sam Ermolenko imponował nie tylko na torze
Freddie Eriksson
Łódzki żużel znalazł się nad przepaścią w 2005 roku. Klubowa kasa świeciła pustkami, a ryzyko upadku czarnego sportu w mieście włókniarzy było bardzo duże. Na szczęście pomocną dłoń postanowiła wtedy wyciągnąć Rodzina Skrzydlewskich, a jednym z pierwszych posunięć było zakontraktowanie Freddie Erikssona.
W czasie swojej sześcioletniej przygody z łódzką drużyną, Szwed wywalczył na torze ponad czterysta punktów i był zawsze gwarantem dobrego wyniku. Dodatkowo potrafił sobie zjednać kibiców swoją otwartością i życzliwością. Był symbolem tego, jak upadający klub może wyjść na prostą pod względem sportowym i organizacyjnym.
Przez większość swojej przygody z Orłem walczył z drużyną o awans do I ligi.
Ostatecznie łodzianie dokonali tego w 2010 roku, jednak Eriksson odjechał wtedy tylko dwa spotkania, a przyczyną były trapiące go kontuzje. Z tego powodu dość szybko skończył karierę. Co prawda kilka razy wracał na tor, ale nie były to jednak liczne występy.
ZOBACZ TAKŻE: Telewizja opublikowała plan transmisji na trzy pierwsze kolejki 1. LŻ. Spotkania pokaże nSport+
-
Nikola Rospęk Zgłoś komentarzprzyjacielu
-
Lukim81Pomorskie-Śląskie Zgłoś komentarz"Ermol" raczej bardziej będzie mi się kojarzył z bydzią.