Żużel. Huśtawka Antonio Lindbaecka. Nadzieja Szwedów z niedosytem w GP, ale za to z tytułami w DPŚ

Tomasz Janiszewski
Tomasz Janiszewski

Beneficjent słabości rodzimego żużla?

Z biegiem lat utrzymywał przeciętny pułap. Od czasu do czasu potrafił pozytywnie zaskoczyć i zaliczyć lepsze występy. Polscy kibice mogą pamiętać finał DPŚ 2017 w Lesznie, gdy "Toninho" szalał i długo trzymał swój zespół w walce o złoto. W GP jeździł do 2020 roku, z wyjątkiem 2018, gdy musiał walczyć w eliminacjach. W klasyfikacji generalnej nie zdołał już ani razu wbić się do TOP10, nie wygrał żadnej rundy, tylko raz stał na podium. Zaczął być też trochę z braku laku nominowanych do stałych dzikich kart. Złośliwie mówiąc, był to trochę efekt słabości całego szwedzkiego żużla, który przechodzi kryzys i ma deficyt klasowych jeźdźców.

CZYTAJ WIĘCEJ: Kariera Grzegorza Zengoty znów nabiera rozpędu. Znalazł klub poza Polską

Czy Antonio Lindbaeck posiadał na tyle duże możliwości, żeby przynajmniej raz stanąć na końcowym podium w IMŚ?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Polub Żużel na Facebooku
WP SportoweFakty
Zgłoś błąd
Komentarze (3)