Podsumowanie MP U-20
1. miejsce - Asseco Gdynia
Asseco do Wrocławia jechało po medal. Czy złoty? Wydaje się, że tak. Gdynianie, podobnie jak Śląsk, zagrali w turnieju jeden naprawdę słabszy mecz, jednak w przeciwieństwie do swojego finałowego rywala była to wpadka, nie mająca większego znaczenia. W półfinale i finale wróciło stare, dobre Asseco - to z meczów grupowych z MKS-em i Treflem.
Sebastjan Krašovec dysponował we Wrocławiu ósemką wyrównanych graczy. Każdy z nich, w drodze po tytuł, przynajmniej raz miał wydatny udział w końcowym wyniku. Pierwszoplanowymi postaciami byli co prawda Marcin Wieluński i Michał Kołodziej, ale nie byłoby złota, gdyby nie dobra gra Łukasza Frąckiewicza przez cały turniej. W finale mecz w pewnym momencie przejął z kolei duet Karol Majchrzak - Mateusz Itrich, grając trzy razy z rzędu niemal bliźniaczą akcję. Z kolei Karol Kamiński powiększał prowadzenie Asseco rzutami z dystansu. W finale, w odpowiednim momencie, kolokwialnie mówiąc, w jakiś sposób odpalił każdy.
Wcześniej bywało z tym różnie. Stosunkowo słaby turniej rozegrał Bartosz Jankowski, podczas kiedy można się było spodziewać, że to właśnie on ma szanse być liderem zespołu. W drodze do turnieju finałowego notował średnio ponad 19 punktów na mecz przy niezłej skuteczności - ponad 57 proc. z gry, w tym aż 52 proc. w rzutach dystansowych. We Wrocławiu nieco zgasł.
Liderem Assecco był Marcin Wieluński, który został także wybrany MVP całej imprezy. Tytuł najlepszego zawodnika dla gracza, który w finale pudłuje wszystkie rzuty osobiste? Okazuje się, że tak. Nadrobił to jednak sześcioma asystami i ośmioma wymuszonymi przewinieniami. W kluczowych momentach finału nie musiał jednak brać ciężaru na własne barki, bowiem zrobili to za niego inni. Wydaje się, że na TBL jest jeszcze dla niego za wcześnie, ale ciężką pracą można dojść do wszystkiego. A tytuł MVP juniorskiej imprezy ostatniego szczebla, U-20, wręcz do tego obliguje.
Cichym bohaterem okazał się Łukasz Frąckiewicz. Były podkoszowy Novum/Astorii był ważnym elementem głównie w ataku. Co prawda w obronie pracował bardzo mocno, co widać było gołym okiem, ale w ofensywie jego wkład był bezcenny. Zbierał na atakowanej tablicy średnio ponad 5 piłek na mecz, dając tym samym kolegom, lub sobie samemu, okazje do ponowień akcji. Spośród ekip grających o medale, żaden podkoszowy choćby nie zbliżył się do takiego wyniku.
Połowa ze wspomnianej ósemki kończy swoją przygodę z juniorskimi rozgrywkami, ale pozostali, czyli Kołodziej, Majchrzak, Kamiński i Itrich, odpowiednio uzupełnieni, mają szanse powalczyć o coś również za rok. Czy tak się stanie? Czas pokaże. Tym niemniej wrocławski turniej pokazał, że w Asseco sprawy mają się dobrze. W ekstraklasie sporą rolę już odgrywa Przemysław Żołnierewicz, coraz śmielej dobija się do grania również Wojciech Czerlonko. Kto następny?