Żużel. Egzotyka w cyklu Grand Prix. Łotwa za sprawą Andrzeja Lebiediewa dołącza do elity

Tomasz Janiszewski
Tomasz Janiszewski
Armando Castagna w kasku czerwonym

Włochy - Armando Castagna

Dokładnie tą samą drogą co wspomniany Adorjan i w tym samym roku awans wywalczył również włoski matador. Jego trasa wiodła przez tory, które znał lepiej niż własną kieszeń. Najpierw Terenzano, później były zawody w Austrii, a na koniec Lonigo, gdzie Castagna wygrał i po kilku miesiącach w wieku niespełna 35 lat mógł zadebiutować w GP. Nie był jednak w cyklu pierwszym Włochem, bo w 1996 w prowincji Vicenza z "dziką kartą" jechał Stefano Alfonso.

Castagna nie zaczął jednorazowej przygody ze światową elitą zbyt szczęśliwie. W Pradze i Pocking cierpiał po upadkach, choć w Niemczech ostatecznie znalazł się w tzw. fazie głównej i trochę podreperował dorobek punktowy. W sumie reprezentant Italii wbił się trzykrotnie do pierwszej szesnastki, choć w przeciwieństwie do Adorjana ani razu nie znalazł się w dwunastce. Ostatecznie przyszły wysoko usytuowany działacz światowej federacji ukończył mistrzostwa na 18. miejscu, czyli ciut wyżej od Węgra.

CZYTAJ WIĘCEJ: Światowe władze słowa "dotrzymały". Miały być niespodzianki? No to są

Czy Andrzej Lebiediew zakończy cykl Grand Prix 2024 w pierwszej dziesiątce klasyfikacji generalnej?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Polub Żużel na Facebooku
Zgłoś błąd
Komentarze (3)
  • speed01 Zgłoś komentarz
    Andrzej nie daje się do GP. Wie to każdy, kto obserwował jego "popisy" w tym sezonie.
    • Zamknięta w klatce pożądania Zgłoś komentarz
      Ma być emocjonująco, a nie egzotycznie. Jak GP będzie szło w kierunku dopuszczania do jazdy takie lebiegi pokroju Lebiediew…to trzeba się przygotować na rychły upadek tego cyrku.
      • Don Ezop Fan Zgłoś komentarz
        W GP bedzie nuda bez sasiada Don Bartolo Czekanskiego...