Żużel. Egzotyka w cyklu Grand Prix. Łotwa za sprawą Andrzeja Lebiediewa dołącza do elity

Tomasz Janiszewski
Tomasz Janiszewski

Norwegia - Rune Holta

Przedstawicielem kraju fiordów, który jako pierwszy pojawił się na scenie GP, był Lars Gunnestad, lecz zawsze jako "dzika karta". Znanemu norweskiemu żużlowcowi przepowiadano większą karierę, niż faktycznie ją zrobił. Próbował szczęścia w eliminacjach, ale nigdy ich nie przeszedł. Natomiast udało się to jego młodszemu o dwa lata koledze z narodowej kadry. W 2000 roku w Challenge'u w Abensbergu musiał jechać aż osiem razy, a ostatecznie zajął wysokie czwarte miejsce i awansował do głównego cyklu.

Holta jako Norweg ścigał się w nim następnie przez cztery kolejne sezony i z pewnością nie był tłem dla rywali, prezentując waleczny styl jazdy. Wówczas pełnoprawnych uczestników było 22, a on zawsze kończył zmagania w pierwszej czternastce, gdzie w 2003 był nawet ósmy. Po niepowodzeniu w ostatniej edycji wypadł z grona najlepszych, z kolei, gdy już do niego powrócił (2007-2011), to ścigał się jako Polak. Nasze obywatelstwo otrzymał już kilka lat wcześniej, ale na jazdę pod biało-czerwoną flagą zdecydował się dopiero po czasie.

CZYTAJ WIĘCEJ: Polonia i Buczkowski wiele sobie nawzajem zawdzięczają

Czy Andrzej Lebiediew zakończy cykl Grand Prix 2024 w pierwszej dziesiątce klasyfikacji generalnej?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Polub Żużel na Facebooku
Zgłoś błąd
Komentarze (3)
  • speed01 Zgłoś komentarz
    Andrzej nie daje się do GP. Wie to każdy, kto obserwował jego "popisy" w tym sezonie.
    • Zamknięta w klatce pożądania Zgłoś komentarz
      Ma być emocjonująco, a nie egzotycznie. Jak GP będzie szło w kierunku dopuszczania do jazdy takie lebiegi pokroju Lebiediew…to trzeba się przygotować na rychły upadek tego cyrku.
      • Don Ezop Fan Zgłoś komentarz
        W GP bedzie nuda bez sasiada Don Bartolo Czekanskiego...