Żużel. Egzotyka w cyklu Grand Prix. Łotwa za sprawą Andrzeja Lebiediewa dołącza do elity

Tomasz Janiszewski
Tomasz Janiszewski
Newspix / Mieczysław Świderski

Węgry - Zoltan Adorjan

Eliminacje do GP w pierwszych kilku latach pozwalały wierzyć zawodnikom z drugiego czy nawet trzeciego szeregu w sukces. Finały Kontynentalne były nie tylko szansą na jazdę w Challenge'ach, ale przede wszystkim do bezpośredniego awansu. W 1997 roku przez sito kwalifikacyjne udało się awansować najwybitniejszemu węgierskiemu żużlowcowi w historii. Doskonale znany kibicom w Polsce, głównie w Rzeszowie i Lublinie, przejechał udanie turnieje w Terenzano, St. Johann i na koniec w Lonigo, skąd awans wywalczała tylko pierwsza dwójka.

Debiut Adorjana w światowym cyklu nastąpił więc w jego przypadku w wieku 36 lat. Madziar raczej plamy nie dał, a nawet obiecująco zaczął jazdę, plasują się na przyzwoitych pozycjach w Pradze i Pocking. Z czasem stracił na szybkości, ostatecznie zakończył mistrzostwa na 19. miejscu. Dodajmy, że sezon 1998 był pierwszym, w którym w turniejach brało udział aż 24 zawodników i w którym ich format nazywany był tzw. nokautowym.

CZYTAJ WIĘCEJ: Kasprzak na scenie ekstraligowej osiągnął wszystko

Czy Andrzej Lebiediew zakończy cykl Grand Prix 2024 w pierwszej dziesiątce klasyfikacji generalnej?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Polub Żużel na Facebooku
Zgłoś błąd
Komentarze (3)
  • speed01 Zgłoś komentarz
    Andrzej nie daje się do GP. Wie to każdy, kto obserwował jego "popisy" w tym sezonie.
    • Zamknięta w klatce pożądania Zgłoś komentarz
      Ma być emocjonująco, a nie egzotycznie. Jak GP będzie szło w kierunku dopuszczania do jazdy takie lebiegi pokroju Lebiediew…to trzeba się przygotować na rychły upadek tego cyrku.
      • Don Ezop Fan Zgłoś komentarz
        W GP bedzie nuda bez sasiada Don Bartolo Czekanskiego...