Święta Wielkanocne u polskich koszykarzy
W sposób szczególny święta obchodzi Marcin Salamonik, który przyznaje, iż uwielbia kiedy w te dni dom jest pełen gości. Oddajemy głos podkoszowemu Startu Lublin.
- Święta co roku spędzamy w gronie rodzinnym w tradycyjny sposób. W sobotę wszyscy idziemy do Kościoła poświęcić posiłki. Wcześniej teść wędzi szynki oraz kiełbasy, panie natomiast pieką ciasta - rozpoczyna "Sali".
- Niedziela rozpoczyna się u nas oczywiście od uroczystego śniadania wielkanocnego. Następnie jest obiad z naszymi rodzicami. Ze względu na to, iż pochodzimy z żoną z różnych części kraju, łączymy tradycje obu regionów. Co roku pojawia się rosół, żurek, kaczka, biała pieczeń, rolady, swojska kapustka. Oczywiście jest również deser: mazurek, sernik i inne słodkości. Wieczorem potrzebny jest z pewnością spacer (śmiech). Idziemy na niego całą rodziną - dodaje.
- W poniedziałek rano pecha ma ten, kto najdłużej lubi sobie pospać, ponieważ może być pewien, że obudzi go zimna woda (śmiech). Pod tym względem nie ma litości! Chociaż tak naprawdę na końcu i tak każdy z nas jest mokry.... Ten dzień spędzamy na wspólnym rodzinnym obiedzie. Po nim przychodzi czas na rozpakowywanie prezentów od zajączka (śmiech). Mimo ustaleń, że prezenty dostają tylko najmłodsi, to każdy z nas może liczyć na drobny upominek. Wieczorem mamy już trening - kontynuuje.
- W tym roku ze względu na grę w TBL, dwa dni poprzedzające święta spędziłem w podróży z powodu ligowego meczu. Wiem jednak, że moja żona przygotowała wraz z dwoma cudownymi synkami wspaniałe święta. Nie zawsze udaje nam się zjechać do domu, więc organizujmy je w gronie przyjaciół, tam gdzie aktualnie przebywamy. Lubimy kiedy nasz dom jest pełen gości i tak jest od wielu lat - kończy Marcin Salamonik.