Mundial 2018 - historia. Sprinter z Polski. Grzegorz Lato wśród legend MŚ
Napastnicy jednego turnieju
Jak szybko rozbłysła ich gwiazda, tak szybko zgasła. Mundiale w latach 90. należały do piłkarzy raczej średniej klasy, którym wyszedł turniej życia. Jedynie Christo Stoiczkow przez ponad dekadę utrzymał się na świeczniku. Ale po kolei.
1990 rok, mistrzostwa we Włoszech. Gospodarze niemiłosiernie ostrzeliwują bramkę Austriaków, piłka nie wpada do siatki. Trener Azeglio Vicini wysyła w bój głębokiego rezerwowego, Salvatore Schillaciego z Juventusu. "Toto" po dwóch minutach uszczęśliwił rodaków. Przebił się do jedenastki i strzelał już do końca imprezy. Sześć goli i tytuł króla strzelców dla niezbyt widowiskowego piłkarza, który nigdy później nie zbliżył się do poziomu z mundialu. Szybko przepadł w Serie A i wyjechał chałturzyć do ligi japońskiej.
Jeszcze uboższe CV ma Rosjanin Oleg Salenko. Na zawsze zapisał się jednak w historii mistrzostw. Przeciętny napastnik hiszpańskiego Logrones władował wyjątkowo słabym Kameruńczykom pięć goli, czego na MŚ nie dokonał nikt inny. Dołożył bramkę ze Szwedami, Sborna pojechała do domu po fazie grupowej, a Salenko został... królem strzelców. Życie brutalnie go potem zweryfikowało. Wszędzie przychodził z łatką goleadora, nigdzie nie potwierdził opinii. Na jego warsztat dała się nabrać Pogoń Szczecin. Ociężały Rosjanin zagrał 17 minut w Ekstraklasie. I wrócił do domu.
Salenko podzielił tytuł z gwiazdą Barcelony Christo Stoiczkowem. Bułgarski bóg futbolu uratował renomę klasyfikacji. Był jednym z najlepszych piłkarzy w USA, wprowadził rodaków do sensacyjnego półfinału, strzelał piękne bramki. Na najwyższym poziomie pozostał do końca lat 90., brylował głównie w Barcelonie.
Byłoby grubą przesadą, jeśli nazwalibyśmy średniakiem najlepszego snajpera mundialu we Francji, Davora Sukera. Prawda jest jednak taka, że Chorwat w klubie a reprezentacji, to dwie różne bajki. Na MŚ 1998 nie strzelił bramki tylko w jednym spotkaniu i poprowadził debiutantów do największego sukcesu w historii - brązowego medalu. Wprawdzie jego liczby w klubach są znakomite, ale odkąd Real Madryt kupił go po świetnych sezonach w Sevilii, Chorwat znalazł się na równi pochyłej. W stolicy przeważnie wchodził z ławki, nie zachwycił w Arsenalu i West Hamie, a po dwóch nieudanych sezonach w niemieckim TSV 1860 Monachium zszedł z murawy.