Historyczny sukces Rhein-Neckar Löwen i klapa THW Kiel. Za nami 50. sezon Bundesligi
Plaga nieszczęść w Kilonii
Kontuzje, kontuzje i jeszcze raz kontuzje. Trudno o lepsze podsumowanie sezonu THW Kiel. Urazy podstawowych graczy sprawiły, że Alfred Gislasson musiał łatać dziury zawodnikami, którzy nie pasowali zbytnio do zespołu. Jeszcze do niedawna obecność w składzie kilończyków takich szczypiornistów jak Erlend Mamelund czy Dener Jaanimaa wywołałby uśmiech na twarzach kibiców Zebr.
W trakcie sezonu na dłuższy bądź krótszy okres czasu wypadli przecież Patrick Wiencek, Rene Toft Hansen, Christian Dissinger i Steffen Weinhold. Dopiero w grudniu po poważnej kontuzji wrócił Dominik Klein. Sytuację próbował ratować duet Marko Vujin - Domagoj Duvnjak.
Wobec braku Dissingera oraz Weinholda ciężar zdobywania bramek spadł na barki Serba i Chorwata. Rozgrywający nie mieli chwili wytchnienia. Gracze z Bałkanów rzucili prawie 300 bramek, co stanowiło 1/3 wszystkich trafień zespołu. Liderzy THW regularnie zapisywali na swoim koncie po 5-6 goli, ale pod koniec sezonu nieco odcięło im prąd i byli cieniami samych siebie sprzed kilku tygodni.
Od wspomnianego duetu zależało najwięcej, ale THW to nie tylko Vujin i Duvnjak. Nie zawodził Niclas Ekberg, podobnie jak Niklas Landin. Duński bramkarz wielokrotnie ratował kolegów, ale czasami nawet czołowy golkiper świata był bezradny. Zawodziła bowiem obrona i dopiero powrót do składu Wiencka odmienił formację defensywną THW. Po trzech porażkach z rzędu i sensacyjnym remisie (wyrwanym w ostatniej chwili) z HBW Balingen-Weilstetten stało się jasne, że Zebry będą musiały zadowolić się trzecim miejscem. Biorąc pod uwagę cztery mistrzostwa z rzędu, kilończycy sprawili swoim kibicom spory zawód.