Anatomia transferu Jorge Lorenzo. Co przekonało Hiszpana do Ducati?
Gierki psychologiczne Valentino Rossiego
Nie ulega wątpliwości, że Lorenzo po raz kolejny przegrał gierki psychologiczne z Rossim. Obaj zawodnicy nie przepadają za sobą od lat. Gdy w 2008 roku Hiszpan dołączał do zespołu, miał być w cieniu "Doctora", ale jego talent i zadziorność zrobiły swoje. W sezonie 2009 to jeszcze Rossi był mistrzem świata, ale rok później musiał ustąpić młodszemu koledze. Nie obyło się przy tym bez docinek i awantur.
Konflikt obu sportowców doprowadził do odejścia Rossiego z Yamahy, bo Japończycy widzieli w Lorenzo przyszłość MotoGP. Włoch trafił na dwa lata do Ducati, gdzie nie odniósł sukcesów i w sezonie 2013 ponownie zawitał do boksów Yamahy. Przy okazji podał sobie rękę z Lorenzo - obaj panowie mieli nabrać do siebie szacunku. Hiszpan najprawdopodobniej nie widział już w Rossim rywala w walce o tytuł, Włoch po nieudanej przygodzie z Ducati myślał o zakończeniu kariery.
W tym momencie nastąpił przełom. Wprawdzie w 2013 roku Rossi głównie kolekcjonował czwarte miejsca i był w cieniu Lorenzo, to w kolejnym sezonie był od niego lepszy. Wprawdzie nie znalazł patentu na pokonanie Marca Marqueza, ale został wicemistrzem świata, co po latach posuchy uznano za sukces. Aż doszło do sezonu 2015, w którym Rossi i Lorenzo odgrywali pierwsze skrzypce.
Włoch raz za razem starał się wyprowadzić rywala z równowagi, komentując różne wydarzenia na konferencjach prasowych. Apogeum nastąpiło w końcówce sezonu - Rossi stwierdził, że Marquez pomaga Lorenzo w walce o tytuł. Później doszło do zażartej walki Rossiego z Marquezem w Malezji, gdzie 37-latek doprowadził do upadku Hiszpana. W konflikt obu motocyklistów... wmieszał się Lorenzo. Hiszpan mocno krytykował Rossiego za zachowanie, żądał dla niego dyskwalifikacji z wyścigu, bo ułatwiłoby mu to walkę o tytuł mistrzowski.
Takie zachowanie Lorenzo nie spodobało się wtedy Yamasze i nie jest tajemnicą, że za wydarzenia w Malezji Hiszpan znalazł się na dywaniku kierownictwa zespołu. Intencją Yamahy było, aby Lorenzo nie wtrącał się w konflikt Rossiego z Marquezem, skoro go nie dotyczy. "Por Fuera" postąpił jednak inaczej i już wtedy mówiło się, że taka postawa nie podoba się Japończykom, którzy mogą nie zaproponować mu pozostania w zespole.