MotoGP niczym Formuła 1. Czy "skrzydełka" powinny zostać zakazane?
W MotoGP popularny stał się temat "skrzydełek", które poprawiają docisk przedniej części motocykla. Ten patent przez wiele lat był nieobecny w królewskiej klasie, ale w zeszłym roku pomysł odkurzyło Ducati. Teraz w ślady Włochów poszli inni.
Pierwsze "skrzydełka" w Ducati
Od wielu lat Ducati miało problem ze swoim motocyklem. Desmosedici miało opinię maszyny, która jest bardzo szybka na prostych, ale trudno opanować ją w zakrętach. - Ten motocykl nie skręca - miał powiedzieć Cal Crutchlow, który startował we włoskiej ekipie w sezonie 2014 i po zaledwie roku rozwiązał kontrakt i uciekł do LCR Honda MotoGP.
Na motocyklu Ducati sparzył się również Valentino Rossi, który bronił barw włoskiej ekipy w sezonach 2011-2012. Pobyt "Doctora" w teamie z Bolonii zakończył się katastrofą. Miał to być mariaż idealny, dający Ducati powrót na szczyt MotoGP, a zakończyło się brakiem zwycięstw i zaledwie trzema podiami w ciągu dwóch lat.
Włoska marka odmieniła się jednak wraz z przyjściem Gigi dall'Igny. W zeszłym roku Włoch wpadł na pomysł, aby przywrócić do MotoGP specjalne "skrzydełka". Z takiego patentu przed laty korzystały zespoły Suzuki i Yamahy, a miał on na celu poprawę aerodynamiki i docisku przedniej części motocykla. Nie wiadomo czy ten zabieg przyniósł skutek, ale zawodnicy Ducati w zeszłym sezonie kilkukrotnie stanęli na podium. Najwyżej sklasyfikowany Andrea Iannone zakończył rywalizację na piątej pozycji, co uznano za sukces.