Zwycięskie horrory Polaków w DPŚ
Leszno 2009 - Niesamowity zwrot akcji - deszcz odwrócił losy finału
W 2008 roku Polacy w Danii stracili tytuł mistrzowski, który bardzo chcieli odzyskać w sezonie 2009 w Lesznie. Tym razem awans do finałowej rywalizacji gospodarze zapewnili sobie już z półfinału w Peterborough. Baraż w Lesznie mogli więc obejrzeć z trybun. Zanim to się stało, potrenowali jeszcze w Ostrowie, na obiekcie zbliżonym geometrią do leszczyńskiego "Smoka".
Scenariusza jaki w 2009 roku napisano podczas finału DPŚ nie wymyśliłby nawet mistrz horrorów, Alfred Hitchcock. W sobotę w Lesznie lało jak z cebra. Finał przełożono na niedzielne przedpołudnie. W trakcie zawodów nad Lesznem ponownie przeszła ulewa. Jak się później okazało, ten deszcz odwrócił losy finału. Polacy zaczęli nieźle, ale w drugiej połowie zawodów nie byli już tak skuteczni. Ratunek nadszedł z niebios. Po 19 biegu zawody przerwano z uwagi na deszcz. - Ten finał przeszedł do historii. To, co wówczas się wyprawiało i jak odwróciliśmy losy zawodów to są niesamowite sprawy. Trzeba przyznać, że czasami szczęście nam sprzyjało - nie kryje Marek Cieślak.
Po ponad godzinnej przerwie tor udało się doprowadzić do stanu używalności. W Polaków wstąpił nowy duch. Taktyczny majstersztyk Marka Cieślaka i niesamowita mobilizacja oraz wiara w to, że można jeszcze odwrócić losy finału, przyczyniły się do kolejnego triumfu Polaków. Znakomite zawody jechał wówczas Jarosław Hampel, autor 18 punktów. Dzielnie wtórował mu Krzysztof Kasprzak. W kratkę jeździli Adrian Miedziński i Piotr Protasiewicz. Zawodził Tomasz Gollob, który w czterech startach miał tylko 3 punkty.
Przed 24 wyścigiem Polacy tracili do Australii 3 punkty. I wówczas wydarzył się prawdziwy cud. Przedostatni wyścig wygrał Jarosław Hampel, a Troy Batchelor przyjechał do mety ostatni. Strata został zniwelowana do zera. O złocie decydował ostatni wyścig, w którym pod taśmą stanęli Tomasz Gollob i idol leszczyńskich kibiców, Leigh Adams. Tego dnia jednak nie ważne były barwy klubowe, ale narodowe. Gollob na motocyklu Krzysztofa Kasprzaka pomknął do mety po zwycięstwo. - Sam fakt, że ktoś taki, jak Tomasz Gollob wsiadł na mój motocykl, to było już coś. Na dodatek wygrał na nim arcyważny wyścig. To była dodatkowa satysfakcja - wspomina Krzysztof Kasprzak. Na pół okrążenia przed końcem wyścigu Gollob unosił już rękę w geście triumfu, a wypełniony po brzegi stadion znów oszalał z radości. W tym finale było wszystko. Smutek, zwątpienie, wiara, cud i fantastyczny koniec Polaków, którzy szczęśliwie, ale w wielkim stylu powrócili na tron.
-
LAST GROSZ _ WLOKNIARZ Zgłoś komentarzbadzmy szczerzy, w tym roku DPS zgarnie Australia lub Dania :)
-
RavStal Zgłoś komentarzJedziemy u siebie i powinniśmy to wygrać zdecydowanie. Każde inne miejsce będzie traktowane jak porażka.
-
dillinger79 Zgłoś komentarzDziś znów powinno być ciekawie. Faworytami nie jesteśmy, a to zwiastuje dodatkowe emocje.
-
sympatyk żu-żla Zgłoś komentarzmoże być na torze, dzieli się jak skórę na niedźwiedziu,Zawody o takim prestiżu zawsze lubują się w horrory w zależności dla jakiej ekipy. Wspomniany Tomek nasz najlepszy zawodnik zawsze prestiż go nakręcał i stawiał kopkę .Dzięki za te kropki Tomasz i oby w tym turnieju Polacy nie musieli stawiać kropek, tylko z odpowiednią przewaga wygrać.powodzenia.
-
Marius Zgłoś komentarzTomasz Gollob! Specjalista od wygrywania horrorów reprezentacji Polski! I nic ani nikt tego już nie zmieni! Dziękujemy!