Żużel. Zagraniczne legendy Włókniarza Częstochowa. Specjaliści od pamiętnych akcji
"Bestia ze Wschodu"
Poniekąd tego wyboru dokonali sami kibice Włókniarza, których Grigorij Łaguta w 2011 roku w sobie rozkochał, ale o tym za chwilę. Rosjanin trafił do klubu z Częstochowy razem ze swoim młodszym bratem, Artiomem. Prawdziwą furorę robił jednak Grisza, który szalał po zewnętrznej, blokował rywali, wjeżdżał pod nich bez pardonu. Jeździł "na dziko", pokazywał swój rodowity rosyjski żużel. Twardy, zadziorny. Nie miał kompleksów, że dopiero debiutuje w Ekstralidze.
Łaguta we Włókniarzu, zwłaszcza na SGP Arenie, robił rzeczy wielkie, ale są dwa takie wyścigi, które utkwiły w pamięci. Pierwszy to mecz Lwów z gorzowską Stalą i bieg numer 15 z 2011 roku. W nim objechał dwóch wielkich mistrzów, Tomasza Golloba oraz Nickiego Pedersena na pierwszym łuku, opierając tylne koło o dmuchaną bandę. Zwyciężając zapewnił wygraną Włókniarza 46:44, która dla broniącej się przed spadkiem ekipy była jak tlen. To wtedy zaczęła się w Częstochowie "Łagutomania".
Drugi bieg, to wyścig 14. z półfinału z Unibaksem Toruń. Wtedy to wcisnął się między Adriana Miedzińskiego i Pawła Przedpełskiego niczym wspomniany na wstępie Joe Screen. Finału dla Lwów nie było, ale takich momentów nie da się zapomnieć.
Zobacz również: Włókniarz Częstochowa liderem wartości medialnej w PGE Ekstralidze
Kibice tak Łagutę polubili, że najpierw wybrali go zawodnikiem 65-lecia Włókniarza, a później zorganizowali zbiórkę na... nowy kontrakt dla Rosjanina. Ostatecznie w kevlarze Lwów startował przez cztery sezony. Pewności siebie mu nie brakuje, nadal twierdzi, że to on jest królem częstochowskiego toru, a nie obecny kapitan biało-zielonych. Ten pyta: "skoro tak, to czemu cię pokonałem?" O kim mowa?
-
Włókniarz Zgłoś komentarzfajnie opisane,powinno sie tez wspomniec o Tai'u,bo miejsca w sercach czestochowskich kibicow dla Woff'iego nadal jest sporo,a on tez nas dobrze pamieta