Żużel. Zagraniczne legendy Orła. Sam Ermolenko imponował nie tylko na torze
Australijczyk po raz pierwszy pojawił się w Łodzi w sezonie 2013. Był wtedy trzecim pod względem skuteczności zawodnikiem w drużynie, a jego efektowne ataki dały łodzianom kilka punktów do ligowej tabeli. Kibice szczególnie pamiętają jego występ w Lublinie, kiedy to w ostatnim biegu wydarł wygraną Danielowi Jeleniewskiemu i zapewnił Orłowi zwycięstwo.
Relacje Schleina z władzami łódzkiego klubu nie zawsze były jednak dobre. Po udanym sezonie 2013, sztab Orła pokładał duże nadzieje w urodzonym w 1984 roku zawodniku. Schlein postanowił wybrać wtedy Lokomotiv Daugavpils, ale już po roku uznał, że to w Łodzi czuje się najlepiej.
Początek sezonu 2015 był dla niego niezwykle udany. Dobrą serię przerwał jednak upadek na łódzkim torze, podczas meczu z Lokomotivem. 24 maja jego kolega z drużyny Kamil Adamczewski nie opanował motocykla i doprowadził do upadku Schleina, który uszkodził dwa kręgi i był bliski jazdy na wózku inwalidzkim. Szybka pomoc Witolda Skrzydlewskiego, który zaangażował światowej klasy specjalistów, okazała się zbawienna.
W minionym sezonie Rory Schlein wystąpił w dwóch meczach Orła i nie zdołał przekonać do siebie sztabu szkoleniowego. Jak podkreśla sam zawodnik, nigdy nie zapomni wsparcia, które otrzymał w Łodzi. - Nie wiem jak dziękować Witoldowi Skrzydlewskiemu, za to, co zrobił dla mnie w 2015 roku po moim wypadku. Nigdy tego nie zapomnę - zaznacza Schlein.
ZOBACZ TAKŻE: Falubaz na pierwszej linii frontu walki z koronawirusem. Co ze sparingiem z Kolejarzem?
-
Nikola Rospęk Zgłoś komentarzprzyjacielu
-
Lukim81Pomorskie-Śląskie Zgłoś komentarz"Ermol" raczej bardziej będzie mi się kojarzył z bydzią.