Żużel. Transfery rybnicko-częstochowskie. Kacper Woryna nie jest pierwszy i nie będzie ostatni
Dziwne przypadki Łaguty i Lindgrena
Grigorij Łaguta był liderem Włókniarza w latach 2011-2014, zachwycając tamtejszą publikę efektowną jazdą. Gdy jednak klub popadł w tarapaty finansowe, Rosjanin był jednym z pierwszych, którzy powiedzieli "dość". W efekcie szybko z pupila stał się pod Jasną Górą wrogiem publicznym numer jeden.
Po latach Łaguta podobny status ma w... Rybniku. Rosjanin odszedł bowiem z Częstochowy i postawił na starty w Toruniu w sezonie 2015, ale tam czuł się nie najlepiej. W efekcie przed kolejnymi rozgrywkami ściągnął go do siebie prezes Mrozek. Łaguta punktował na świetnym poziomie, był nawet kapitanem ROW-u, ale przekreślił cały dorobek jedną wpadką. Wpadką dopingową.
Łaguta w roku 2017 wpadł na stosowaniu meldonium, a skasowane mu punkty w meczu... z Włókniarzem przyczyniły się do spadku "Rekinów" z elity. Co więcej, po powrocie z zawieszenia Rosjanin miał wrócić do ROW-u i odkupić winy. Zamiast tego, wybrał ofertę z Lublina.
W sezonie 2017 w Rybniku startował też Fredrik Lindgren, któremu prezes Mrozek zaufał, po tym jak Szwed spędził dwa lata w I lidze. Transfer do Rybnika zbiegł się w czasie z eksplozją formy Lindgrena, który bawił fanów "Rekinów" tylko przez rok. Spadek ROW-u sprawił, że zawodnik ze Skandynawii powędrował do Częstochowy.
-
Bathory Zgłoś komentarzO ile na pominięcie w artykule Kowolika czy Padowskiego można przymknąć oko, to brak wzmianki o braciach Skupieniach uważam za skandal! :D