F1: Red Bull traktuje kierowców jak przedmioty. Wyrzucani co chwilę, muszą realizować się poza F1

Łukasz Kuczera
Łukasz Kuczera

Dekada oczekiwania Hartleya

Brendon Hartley musiał czekać dekadę, by otrzymać szansę od Red Bulla w F1. Dostał się do programu juniorskiego "czerwonych byków" w roku 2008. Pełnił funkcję kierowcy testowego aż do sezonu 2010, gdy porzucono go na rzecz rozwoju kariery Carlosa Sainza.

Hartley został wyrzucony z rodziny Red Bulla, ale firma przypomniała sobie o nim w roku 2017, gdy nie miała kim uzupełnić składu Toro Rosso. Tymczasem Nowozelandczyk wyróżniał się świetnymi występami w Formule E. Dostał szansę, ale na krótko. W sezonie 2018 zdobył tylko 4 punkty, przy 29 Gasly'ego. To przesądziło o jego losie.

Kierowca z Nowej Zelandii w wywiadach twierdził, że wcale nie był gorszy od Gasly'ego, a zespół faworyzował Francuza. Biorąc pod uwagę weryfikację Gasly'ego, do której doszło w Red Bullu, może to być prawdą. Hartley teraz realizuje się jako kierowca rozwojowy Ferrari. W przyszłym sezonie startować będzie też w Formule E i wyścigach długodystansowych.

Czy Red Bull dobrze postąpił wyrzucając Pierre'a Gasly'ego z zespołu?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Polub Sporty Motorowe na Facebooku
WP SportoweFakty
Zgłoś błąd
Komentarze (2)
  • yes Zgłoś komentarz
    Czytam, że kierowcy Red Bulla realizują się poza F1. SF piszą o Kubicy w różnych kontekstach. Tylko czasami jest bezpośrednio na temat F1.
    • eF1.pl Zgłoś komentarz
      Kto interesuje się Formułą 1 powinien sięgnąć po biografię Marka Webbera. Tam jest dużo szczerej prawdy o Helmucie Marko i korporacji Red Bull, w której przede wszystkim liczą się
      Czytaj całość
      liczby. Tam nigdy nie będzie dwóch równorzędnych kierowców.