Na prowadzeniu aż do śmierci - mijają 22 lata od śmierci Ayrtona Senny

Rafał Lichowicz
Rafał Lichowicz

- Zdałem sobie sprawę z tego, jak często balansujemy na granicy życia i śmierci. Po raz pierwszy spostrzegłem, że siedząc w samochodzie, cały się trzęsę. Patrzyłem w monitor, kiedy zaczęli wyciągać Ratzenbergera z bolidu. Gdy zobaczyłem, jak to wszystko wygląda, wiedziałem, że jest bardzo źle - mówił na dzień przed śmiercią Senna.

Profesor Sid Watkins, który był głównym lekarzem F1, odradzał Brazylijczykowi start w niedzielnym wyścigu. - Nie musisz nikomu nic udowadniać. Jesteś najlepszy. Daruj sobie ten występ - powiedział. Mistrz nie chciał jednak słuchać dobrego przyjaciela, bo wyścigi to było jego życie. Do samego końca.

1 maja 1994 roku rozpoczyna się wyścig o GP San Marino, w którym Senna ma wreszcie udowodnić, że będzie liczyć się w walce o mistrzostwo świata. Po dwóch kolejnych wygranych Michaela Schumachera w GP Brazylii i Pacyfiku Senna chce zdetronizować Niemca na Imoli. Ma w kieszeni pole position i dzięki dobremu startowi może kontrolować wyścig.

Brazylijczyk prowadzi przez pięć okrążeń, ale Schumacher nie odstępuje go na krok. Szóste okrążenie rozpoczyna się po tym, jak tor opuszcza samochód bezpieczeństwa, który pojawił się na nim po wypadku z udziałem J.J. Lehto i Pedro Lamy. 

Polub Sporty Motorowe na Facebooku
inf. własna
Zgłoś błąd
Komentarze (12)
  • Tomasz Borowiecki Zgłoś komentarz
    HAHAHA Zientarski wybitny fachowiec. On jest takim fachowcem w sportach motorowych jak Szpakowski w piłce
    • julsonka Zgłoś komentarz
      tak szybko mija ten czas ....;/;(
      • dkfranek Zgłoś komentarz
        Czytałem kiedyś o tym, jak to aby zapewnić sobie tytuł, spowodował specjalnie kolizje ze swoim rywalem do tytułu eliminując go z walki. Jeśli tak buduje się wielkość zawodnika, to
        Czytaj całość
        przyznam że mam nieco inne pojęcie o sportowej rywalizacji..
        • nikiStart Zgłoś komentarz
          Pamiętm te czasy teraz F1 to popierdółka nie wyścigi
          • pablo80 - RSKZ Zgłoś komentarz
            Na zawsze wielki...
            • AVE STAL Zgłoś komentarz
              MISTRZ jest tylko jeden na zawsze AYRTON ......w deszczu nie było bata aby ktoklwiek mogł dogonic nie mowiąc juz o wyprzedzaniu czy tez nawiązaniu walki z Ayrtonem.......widziałem ten
              Czytaj całość
              wypadek bodajze wtedy Eurosport transmitował wyscigi F1 ...widzialem i wypadek Rubensa i Rolanda i wlasnie ten......to byl najczarniejszy weekend w historii F1......RIP AYRTON!!!!
              • KATO Zgłoś komentarz
                wystarczyło, że popadał deszcz i rzemieślnik Schumacher mógł wiązać buty Ayrtonowi. Dobrze go Zientarski określił.