Płacz, kontrowersje i sceny z niczym Hollywood. To były najlepsze finisze F1
Czy to było celowe?
Rok 1994 został zapamiętany w F1 jako moment śmierci Ayrtona Senny. Przyćmiło to wydarzenia na torze, ale też sprawiło, że tamten sezon musiał wyłonić nową gwiazdę. Przed kończącym zmagania GP Australii Michaela Schumachera i Damona Hilla dzielił tylko jeden punkt.
Schumacher prowadził przez zdecydowaną większość wyścigu, po tym jak dość szybko uporał się ze zdobywcą pole position - Mansellem. Jednak na 36. okrążeniu wydarzył się dramat. Niemiec wypadł z toru i uderzył swoim Benettonem o ścianę. Doszło w nim do uszkodzenia zawieszenia.
Hill był niedaleko Schumachera i dostrzegł swoją szansę. W zakręcie próbował wyprzedzić Niemca, ale ten zaciekle bronił pozycji i doszło do kontaktu. Dla "Schumiego" było to równoznaczne z końcem jazdy. Jego rywal próbował kontynuować ściganie, ale ostatecznie również nie było to możliwe.
Chociaż pojawiły się zarzuty, że Schumacher celowo doprowadził do wypadku, to sędziowie uznali całe zajście za incydent wyścigowy i nie wręczyli kary Niemcowi. Tak "Schumi" po raz pierwszy został mistrzem świata F1.