Pił, ćpał i wygrywał w Formule 1. 40 lat od tytułu Jamesa Hunta
Na początku lat 70. Hunt dowiedział się, że po śmierci babci odziedziczy część jej majątku. Brytyjczyk miał nadzieję, że jakiś procent tej kwoty może uzyskać od razu. W końcu wchodził w wiek najlepszy dla kierowcy. Pieniądze chciał zainwestować w siebie - zyskać miejsce w czołowym zespole F3 albo przenieść się do F1.
Hunt nie potrafił jednak przekonać swojej rodziny do tego, że postawienie na wyścigi jest słusznym wyborem. - Moja filozofia jest prosta. Najważniejsze w życiu jest wykształcenie i całej szóstce naszych dzieci zapewniliśmy takie, na jakie było nas stać. James ciągle ma swój pokój w naszym domu. W kuchni mamy jedzenie i zawsze będzie mógł u nas zjeść posiłek. Zawsze będzie mile widziany w naszym domu, ale nie damy mu ani grosza na wyścigi - takie słowa ojca Hunta przytacza Chris Marshall. Był on szefem teamu, w którym startował Brytyjczyk i prowadził negocjacje z jego rodzicami.
Hunt potrafił jednak walczyć o swoje. Gdy w roku 1972 stracił miejsce w zespole F3, po czasie zagroził procesem sądowym Maxowi Mosleyowi. Brytyjczyk twierdził, że został niesłusznie zwolniony z kontraktu. Był w stanie odstąpić od procesu pod warunkiem, że otrzyma samochód spełniający wymogi regulaminowe F2.
Mosley ugiął się pod presją młodego kierowcy i udostępnił mu bolid March 712, w którym zamontowano silnik o pojemności 1850cc. W zamian Brytyjczyk zrezygnował z pieniędzy jakie miał otrzymać od Mosleya za starty i wypełnienie kontraktu w F3.