F1: Grand Prix Chin. 1000. wyścig. Brutalny sport. 51 ofiar śmiertelnych na przestrzeni lat
- Gdyby ktoś zapytał mnie o trzy życzenia, byłyby następujące: być kierowcą wyścigowym, dostać się do Formuły 1 i jeździć dla Ferrari - powiedział niegdyś kanadyjski kierowca.
Wszystkie trzy podpunkty zrealizował. Jego kariera została jednak przerwane przedwcześnie wskutek wypadku, do którego doszło w belgijskim Zolder w roku 1982. Słynął z widowiskowej jazdy, ale z tego też powodu bardzo często rozbijał swoje samochody i nie dojeżdżał do mety.
Może właśnie z tego powodu Villeneuve zapisał się w historii jako najlepszy kierowca bez tytułu mistrzowskiego na koncie.
Kulisy jego śmiertelnego wypadku z 1982 roku były kuriozalne. Pod koniec wyścigu o Grand Prix San Marino na torze pojawił się samochód bezpieczeństwa. Villeneuve dostosował się do polecenia Ferrari i zwolnił. Nie zrobił tego jego zespołowy partner, Didier Pironi. Włoch w ten sposób odebrał wygraną Kanadyjczykowi.
W kolejnym Grand Prix kierowca z Kanady chciał za wszelką cenę udowodnić, że jest numerem jeden. W kwalifikacjach był jednak gorszy od Pironiego i na ostatnim okrążeniu chciał pobić wynik kolegi z Ferrari. Popełnił błąd i wyleciał z zakrętu, a jego samochód kilkukrotnie koziołkował.